Wyniki
I miejsce     digital mary (9) : Marcin Jagodziński
pl. hum. poezja
INTERPOEZJA



I etap
jusmlbpdygruwsuma
1 4 2 1 5 13
II etap
jus mlb pdy gr uw
9 + + + 3
46 + + 2
III etap
jus mlb pdy gr uw
9 + + + 3
57 + + 2
IV etap
jus mlb pdy gr uw
9 + + + + 4
2 + 1
V etap
jus mlb pdy gr uw
9 + + + + + 5
28 0
VI etap
jus mlb pdy gr uw
9 + + + + 4
1 + 1



I etap


7 9     digital mary    

zawroty głowy


zawroty głowy, zawracanie ciała, chodzenie.
nawracanie się, snucie, nucenie myśli.
oczekiwanie. oszczekiwanie ciszy. opukiwanie
podłóg. mdłości. lamenty. ornamenty kroków.
krzywienie osi. wypluwanie ości. przechył,
skłon, wyprost. ciemnienie i nikczemnienie.
rozbłyski i ubytki wizji. chodzenie i
zawroty głowy, dziś na porządku dziennym.

coś się kroi.
coś się kroi we mnie.



jusmlbpdygruwsuma
1 4 2 1 5 13




II etap


rozspójniki
9 digital mary

mówię sobie dobranoc od ciebie. mówię sobie od ciebie:
dzień dobry, jak spałeś (a ty?). robię sobie twoje kanapki
oraz herbatę (ile słodzisz?). wychodzę od ciebie
i wracam sobą pod twój adres (to musi być gdzieś blisko).
imiona twoje nadaje rzeczom (jak masz na imię?),
do moich spraw przykładam wyłącznie twoją wagę.

robię sobie dobrze od ciebie (wstaw właściwe)
źle mi bez ciebie: a także, zarówno, oraz, ale, więc.



*   *   *   *   *   *   *   *   *   *



szarości
46 godlewski

Rodzina się rozeszła, roz
pełzła, zeschła się na wiór;
strzępy - układanka ze strzępów,
fraktale frakcji: północ,

południe, Zjednoczone Stany
Innych Wszystkich Stron
w stanie wojny. Rodzina
do podziemia zeszła, ale

nie doczeka. Ten schron
jest cały z nicości utkany:
wodne pylony, pajęcze kości,
wiadomości z radyja.

Ten schron jest policzony:
w każdej komórce schronu
na jedną żywą przypada
milion martwych barw.




jus mlb pdy gr uw
9 + + + 3
46 + + 2


a te "szarości" takie jezuickie, a te "rozspójniki" takie nieprzekonujące do końca. w wyniku rzutu monetą jednak "szarości".

Justyna Bargielska


szarości

Niby dramatycznie i wysoko-emocjonalnie, więc powinno mnie znużyć, ale jakoś nie. Niezła gra na pająkach, wewnętrznych rymach, aliteracjach; zleżałe "twardzielstwo" (vide 10000 wierszy z lat dziewięćdziesiątych zeszłego stulecia) przeciągnięte aż w okolice inteligentnego pastiszu - do tego całkiem do sensu współgrające z sytuacją liryczną.

Wiersz-konkurent: pech w losowaniu, pech w losowaniu, co mogę zrobić.

Miłosz Biedrzycki


Dwa dobre wiersze. Minimalnie lepsze wg mnie "rozspójniki". Może dlatego, że klimat bliższy, kanapki i herbata silniej do mnie mówią niż pylony i schron.

Paweł Dymek


Kolejna para, w której efekty losowego doboru pobudzają do refleksji nad istnieniem złośliwego demiurga, wielbiciela symetrii. Tu zetknęły się dwa dobre wiersze, których autorzy efektownie wykorzystali swoją dużą świadomość językową. Z ogromną przykrością, wywołaną przymusem wybrania z tej pary tylko jednego, wskazuję "rozspójniki". Za konsekwencję w wykorzystaniu wyłącznie języka potocznego i bardzo nośny wobec całego wiersza tytuł.

Graal


rozspójniki

Tu trochę podobnie jak w PARZE VIII - przykro, że akurat te wiersze trafiły na siebie. Szkoda szarości chociażby za: "na jedną żywą przypada/milion martwych barw".

Rozspójniki - czytam opowieść i widzę pomysł na tę opowieść + doskonały tytuł, rzadkość w tym konkursie.

Urszula Wacławczyk




III etap


przeciwbóle
57 Czuły Barbarzyńca

teraz jedynie pióro można zanurzyć
w czas niedokonany
- w ciebie i we mnie- w te kilka minut
kiedy odprowadzam cię do domu
a ty mówisz że liczy się całość w takich chwilach
zaczynam wierzyć w nas - w to wszystko co można zamknąć
w jednej dłoni

przełknąć jak garść przeciwbóli

uśmierzyć noc która przejdzie do historii bez ciebie
wszystkie miejsca w których przestajemy być dla siebie
dotykalni
albo to co teraz
pokrzywiony kręgosłup i kulawy cień wiersza
który tkwi jak dziecko
starzec i bóg
                  w ogryzku ciała



*   *   *   *   *   *   *   *   *   *



priv
9 digital mary

rozmowy o radości smakują nam najlepiej na smutno i w ciszy.
rozmawiamy zza grubych szkieł, nie widząc uśmiechów.
tam gdzie słowa się kończą zaczynają się usta poszukujące
i nie znajdujące wyrazu niewidocznej twarzy. świat
jest w wieku pary, a my elektroalchemiczni. cierpliwie
próbujemy ułożyć zaklęcie zamieniające nas w siebie,
sprawdzając wszystkie kombinacje liter.

gdy się nam wreszcie uda, przestajemy mieć temat,
a zaczynamy mieć problem.




jus mlb pdy gr uw
57 + + 2
9 + + + 3


"priv" jest trafną diagnozą elegancko podaną, ten drugi wiersz nie jest. poproszę "priv".

Justyna Bargielska


"przeciwbóle"

A po drodze przy szosie E7 były szyldy takie: "WIELOPIŁY" i "TAMPODRUK". Nie chcę się nawet zacząć domyślać. Wiersz-konkurent: escape, help!

Miłosz Biedrzycki


Obydwa wiersze ani mnie specjalnie nie rażą, ani nie porywają. Wybieram "priv", bardziej "skupiony", konkretny, docelowy. Przeszkadza mi w tym wierszu "czatowa rzeczywistość", jej banalne układy, zbyt szybkie dążenie do celu, cały bagaż współczesności - privów, blogów, szablonów, wszystkich nibytajemnic, które sprowadzają się do konkluzji: "nie widać uśmiechów". To wg mnie marne tajemnice, i średnie konkluzje, ale to tylko mój pryw(iv)atny sposób widzenia i wiersz nie może być jego ofiarą.

"przeciwbóle", poza brzydkim tytułem, wydają się odrobinę melodramatyczne: "noc która przejdzie do historii", "wszystkie miejsca (...)", "pokrzywiony kręgosłup" - za mocne słowa, za małe emocje. Poza tym naprawdę: gdzie wiersz a gdzie rzeczywistość? Wydzielona (więc pewnie ważna) fraza brzmi: "przełknąć jak garść przeciwbóli". I tak jak nie rozumiem "zbyt wielu tabletek", tak nie rozumiem "garści przeciwbóli". Jeżeli już ktoś musi, to bierze jedną/dwie tabletki albo kilka opakowań. Pierwsza dawka jest zalecana do używania, a druga do umierania. Garść to akurat tyle, żeby zafundować sobie ból brzucha czy rozwolnienie, pomijając już taki szczegół, że samo słówko kojarzy mi się z rzucaniem kurom pszenicy, ale to może moje osobiste zboczenie. A wiersz nie jest przecież zły.

Paweł Dymek


Wierszowi "przeciwbóle" bardzo źle robią: szlagwort "zaczynam wierzyć w nas" - nie wiem, kto to śpiewał, ale na pewno intensywnie medialnie, skoro pamiętam - i nadmiar zaimków: ciebie, mnie, cię, ty, nas, ciebie, siebie; te, kiedy, takich, to, co, która, których, to, co ...itd. - statystycznie wobec całości tekstu biorąc , robi się traktat o pochwale zaimka. Jeden ładny "ogryzek ciała" nie równoważy fatalnego wrażenia pozostającego po całości.

"priv" to wiersz doskonały. Bardzo żałuję, że nie znalazł się w finałowej parze: byłby doskonałym zwycięzcą _internetowego_ turnieju poetyckiego. Żeby nie nudzić analitycznymi argumentami, skondensowane komplementy: - czystej radości dostarcza obserwowanie, jak autor zmienia fakty w wymowne środki poetyckie, budujące zestaw rasowych paradoksów doskonale umotywowanych rzeczywistością ("rozmowy w ciszy", "rozmawiamy zza grubych szkieł", "wiek pary", "usta poszukujące i nie znajdujące wyrazu", temat/problem) Obłędna jest i druga cecha: jak każdy zwrot wiersza mówiącego o zjawisku bardzo współczesnym - dzisiejszym po prostu - wpisuje się w tradycję( "rozmawiamy zza grubych szkieł" - jeeej, monitor w kontekście okularników, z wszystkimi skojarzeniami możliwymi, włącznie ze stereotypem podejrzenia, że wszyscy w sieci kreują swoją fizyczność na wzór i podobieństwo marzeń - to jedno hasło można rozwinąć w obszerny esej socjologiczny; a "usta poszukujące i nie znajdujące wyrazu niewidocznej twarzy" - jak ta fraza gra z rzeczywistością minioną nieznajdowania wyrazu werbalnego i rzeczywistością wirtualną kreowaną wyrazami bez wyrazu - no po prostu absolutna metafora).
Autor spełnia to, co na swój użytek nazywam "casusem Feynmana": prostu i zrozumiale mówią o świecie najpierw ignoranci - a potem dopiero mistrzowie; wszystkie bełkotliwe niejasności charakterystyczne są dla aspirujących stanów pośrednich. Ten wiersz w lapidarnej formie prezentuje przebogatą obserwację i mądrą diagnozę - nie tylko zjawiska, ale jego szerokich znaczeń kulturowych.
Jako że dla mnie jest to cecha poezji niezależnej od ulotnych trendów stylistycznych i mód "dykcyjnych", więc z zachwytem wybieram "priv".

Graal


"przeciwbóle" Tego rodzaju niewdzięczność znam już z poprzedniego etapu: autorów obu wierszy chętnie zobaczyłabym w następnej turze konkursu. "priv" okazał się całkiem zgrabny i nieźle pomyślany, dowodzi jednak przy tym, że z poezją jest trochę tak, że im więcej kawy na ławę, tym bardziej spływa i mniej jej zostaje. Natomiast "przeciwbóle" to naprawdę nieciekawy neologizm, który dość długo próbowałam, przez wzgląd na inne smaczki tego wiersza, przełknąć. Udało się.

Urszula Wacławczyk




IV etap


ostatki
2 Hornblower

to czerwone wino
pomalowało ci usta na czarno
jak tej kelnerce
oboje tak samo
wyglądaliście z nimi jak przebrane dzieci
udające demony

i nagle ta mała
ta dzisiejsza namiastka absyntu sprawiła
że miałeś w oczach ogień

no a
potem
ciągnęły się
długo
w noc
ostatki



*   *   *   *   *   *   *   *   *   *



szarada
9 digital mary

szukając wciąż szurasz -- słyszysz --
-- słyszę -- (liście jak zacierki, bez szmatek
krzaki) -- i widzisz: szurasz-zacierasz, zaszeptujesz
tropy -- (bezlistna koniczyna) -- wiesz, co to znaczy --
nie wiem -- wiesz, o co chodzi -- w kółko, w szelest,
wśród szmerów, szemrań -- (jesień. głowa cień rzuca
i rozjaśnia jak lampa szeregi liter.) -- tęsknię --
tęsknisz -- do szpiku -- do poszukiwań twoich --
proszę

zaszum między uszami jeszcze




jus mlb pdy gr uw
2 + 1
9 + + + + 4


"sz" niewykorzystane, sorry. chyba że jako ćwiczenie dykcji. "ostatki" mają to, czego brakowało w poprzedniej parze [amores perros] -- niewymuszoną atmosferę niedopowiedzenia (znaczy, z zachowaniem wszystkich proporcji, bo są oczywiście wiersze, gdzie nie dopowiada się znacznie bardziej ekscytująco). poproszę "ostatki".

Justyna Bargielska


"szarada"

Okropne. Wiersz-konkurent: absynty? namiastki?

Miłosz Biedrzycki


Drugi wiersz wywołał miłe skojarzenie z poezją Młodożeńca i wygrał.

Pierwszy utwór - w szczególności początek - przypomina bliżej niesprecyzowany, amerykański film drogi, przydrożny bar, kelnerkę o smutnych ustach i też zostawia dobre wrażenie. Tylko ten koniec, jakby doklejony na siłę, bardzo słaby.

Paweł Dymek


"szarada" - za znacznie bardziej efektywną wersyfikację.

Graal


"szarada"

Nie chciałabym wybierać żadnego z tych wierszy, tym trudniej mi o uzasadnienie. Może tak: próbowałam odczytać i opowiedzieć sobie "ostatki" - powstała w ten sposób historyjka skłoniła mnie ku "szaradzie". A "szarada" pociąga jedynie szeleszczeniem.

Urszula Wacławczyk




V etap


sny o lataniu
9 digital mary

śniło mi się,
że wyszedłem z czwartego przez okno,
miękko nurkując w zakrwawionej trawie

i śnił mi się
zapach palonych słońcem włosów, wysoko,
gdy mnie puściłaś jak latawiec

śniło się też,
że mnie za rękę prowadzisz na wojnę
w najciemniejszy kąt pokoju, spokojnie
rozpinając mi skrzydła po drodze



*   *   *   *   *   *   *   *   *   *



od nowa
28 R2D2

zaczynam się pisać od nowa.
połknęłam dwanaście znaków, dojrzała połowa
wybrała imię pełne. niedomówień uniknę
unikając zmiękczeń. bez karesów
myślę o sobie. trzynastka. na szczęście.
brak go przecież. połowie zielonej zostawię serce
ale nie to któremu można dorysować rogi. mięsień zostawię.
niech napełni żyły niech pęknie nawet ale chcę żeby było
o czym pisać wiersze. żeby mieć o czym
siedzieć w trawie. chcieć więcej.




jus mlb pdy gr uw
9 + + + + + 5
28 0


"sny o lataniu". chyba najlepszy wiersz konkursu, jak dotąd. pięknie wygląda, pięknie mówi, zostawia ciemny smak na języku, śni się. rewelacja.

Justyna Bargielska


"sny o lataniu"

Trudno wybrać, ale tym razem takie więcej radosne trudno, bo obie propozycje przyzwojte (uwielbiam to słowo w wersji trzysylabowej! o czym to ja? aha). Wiersz "od nowa": przyciąga zadzierżystością i tym, że to taki bildungsroman. Odpycha ogólnikowością i - wbrew deklaracji - niedomówieniami właśnie. Jest to więc osobisty bardziej emblemat, bardziej dla autorki ku pamięci. Ja jako czytelnik wolałbym więcej pożywnego mięska słownego.

Wiersz "sny o lataniu" spokojny, prawie że zadumany. Drastyczność jakaś starowojaczkowska z pierwszej zwrotki drażni, ale zostaje dość szczęśliwie rozbrojona przez rym do drugiej zwrotki (pod względem rymów oba zresztą ubiegające się wiersze ładne i nienachalne). A wracając do "snów...", im dalej w las, tym przyjemniej.

Miłosz Biedrzycki


Dwa wiersze, w których trafiło się słówko "trawa" i chyba - jak dotąd - dwa najlepsze wiersze w konkursie. Pierwsze wersy "od nowa" wydają się trochę przegadane. We wstępie dużo "pustych" wyrazów, wiersz rozwija skrzydła dopiero w drugiej części. Serce jest poruszające.

"sny o lataniu" bardzo liryczne. Nawet mnogość zaimków nie niepokoi, a trywialny tytuł nie drażni - dwuznacznie wykreśla tę inną, senną fizykę ruchu.
Wybieram "sny o lataniu".

Paweł Dymek


I para Bardzo trudny wybór, bo oba wiersze podobają mi się zdecydowanie. "od nowa" ujmuje frazą: "żeby mieć o czym siedzieć w trawie". "sny o lataniu" zauroczyły "wojną w kącie pokoju". Oba teksty dobrze brzmią, dobrze się czytają, dobrze się czuje różne metafory tworzone wieloznacznościami. Do obu chce się wracać, czytać ponownie. Po wielokrotnym czytaniu, gdy urok osłabł na tyle, żeby zerknąć za semantyczną podszewkę, decyduję się wybrać "sny o lataniu". Całość znaczeń jest w nich budowana po prostu bardziej czytelnie, a równie efektownie. Wszystkie motywy oniryczne łatwo skojarzyć z jedną, wielokrotnie i różnorodnie przeżywaną przez podmiot liryczny sytuacją. Dzięki temu, że sytuacja jedna, a wrażeń wiele, wiersz wydał sie ostatecznie ciekawszy od "od nowa", gdzie peel w swoich planach na przyszłość troche się miota i sytuacja traci klarowność: bardziej biologicznie( "mięsień"), czy bardziej ideowo ("chcieć więcej"). Mówiąc wprost: nie potrafię odczytać wyraźnej intencji ani kierunku tego miotania się.

Graal


"sny o lataniu"

"Od nowa" całkiem mi się podoba, chociaż nie rozumiem, któremu sercu można by było dorysować rogi, zresztą ten wers w całości jest najsłabszy. Za to puenta - jak najbardziej. A jednak wydaje mi się, że autor skupił się na formie bardziej niż na treści - i to jest zarzut.

Wybieram "sny o lataniu" (i już się martwię, bo mniemam, że w ten sposób rezygnuję z autorki, którą byłabym chętnie widziała w finale), wiersz, który zaczyna się niedobrze - jak na wiersz (obrazowanie pierwszej strofy bardzo odstaje od dalszej części, słowa brzmią niefortunnie); którego druga i trzecia strofka są liryczne i piękne, mimo że przecież tekst nie jest bardzo oryginalny, prawda?. Głosuję na niego za lirykę, subtelne rymy i dbałość autora o rytm.

Urszula Wacławczyk




VI etap


ciepło-zimno
1 maruda

bezwiednie obserwuję spóźnione reakcje przyrody.
zeschnięty liść opada na przednią szybę samochodu.
popędzany wiatrem (raz dwa trzy cztery
razy) podskakuje jakby udawał wysuszonego
z głodu wróbla. na zewnątrz plus minus dziesięć stopni
poniżej zera. jeśli teraz wyjdziemy na pewno skurczymy się
z zimna. zbiegną się nasze linie papilarne a skóra nasiąknie
mroźną wonią: tak pachnie czasami powietrze przy ognisku.

pocałunkiem - wytrychem otwieram ci usta zakneblowane
krówkami mordoklejkami. pierwszy raz używam języka
w takim celu. zastanawiam się kiedy siądzie akumulator.



*   *   *   *   *   *   *   *   *   *



biomet
9 digital mary

siwa pleśn szumi nad skronią. to październik,
szelest i chlupot niżowych zatok, swędzące przymrozki,
utrata nasycenia przez barwy. w obliczu zmiany
zauważamy pierwsze zmarszczki i drżenia. rdza
zaraża nie tylko metal, ale także liście.
rtęć opada nam w oczach, kaszel budzi obłoczki pary.
sięgniemy po mocniejsze alkohole i cichsze słowa,
w końcu zaczniemy czytać sobie z ust.




jus mlb pdy gr uw
1 + 1
9 + + + + 4


meteorologicznie rzecz biorąc oba wiersze spoko. wolę "biomet", bo mniej się nad sobą rozwodzi.

Justyna Bargielska


"biomet"

Oba wiersze mnie bolą; "ciepło-zimno" jako katalog wrażeń i oderwanych obserwacji, jednych i drugich po prokrustowsku wciśniętych w aforyzmy z płyty pilśniowej. Po co? nie wiadomo dokładnie. "biomet" dmie w surmy emocjonalne, jesień już, panie, a ja nie mam satysfakszon. A będzie jeszcze gorzej, bo po jesieni przyjdzie zima (narrator jest prorokiem? nie wiadomo dokładnie). Oba wiersze zalecają się frazeologizmami, które - jako środek stylistyczny - utraciły powabną świeżość gdzieś w epoce środkowego Barańczaka. Przez dłuższy czas myślałem, że będę musiał rozstrzygać rzucając pieniążkiem, w końcu o grubość lakieru sentymentalony wysunęły się przed niepociumanie.

Miłosz Biedrzycki


W finale spotkały się dwa jesienne wiersze, dwa wiersze w sumie podobne i według mnie jedynie średnie. "ciepło-zimno" jest gorsze od strony technicznej (np. przegląd form osobowych czasownika w pierwszej zwrotce: 1. os. l.poj. "obserwuję", 3 os. l.poj. "opada", 1. os. l.mn. "wyjdziemy" czy nieprzemyślane przerzutnie), ale za to nadrabia ładnymi poetyckimi obrazami (oksymoron: "mroźna woń czasami pachnie jak powietrze przy ognisku").
W "biomecie" nic rażącego nie rzuca się w oczy. Widać kunszt autora, świadomość środków poetyckich (nagromadzenie głosek "s", "sz", "ż"), ale po wydestylowaniu zostaje jakby mniej poezji niż u konkurenta.
Minimalnie skłaniam się ku "ciepło-zimno", chociaż żaden wiersz nie jest tu chyba "lepszy".

Paweł Dymek


Zastanawiam się z żalem, dlaczego nie podzielam opinii autorów, że akurat te wiersze powinni wystawić jako finałowe. Z dwóch refleksji meteopatów - silniej reaguję na "biomet". Ode mnie, dla "mojego" zwycięzcy, gratulacje.

Graal


"biomet"

Niewiarygodna koincydencja tematów: "my ubrani w pogodę" (choć z drugiej strony bodajże połowa wierszy w tym konkursie proponowała metaforykę meteorologiczną). I oba wiersze w podobny sposób poprawne, podejście autorów do słowa - zgodne. Wybieram "biomet" za mniejszą dosłowność, za zgrabniejszą puentę, za naprawdę niezłą puentę.

Urszula Wacławczyk


^ do góry   
Strona istnieje od czerwca 2002 r. © Copyright Zespół 2002-2006.
Teksty są własnością autorów. Kopiowanie wyłącznie za zgodą autorów.
south beach Depresja