[Pozwoliłem sobie nagiąć nieco zasady "spisków i plotek" oraz zmienić zaplanowaną wcześniej kolejność. Powód? Wczorajsza emisja dokumentu zatytułowanego "Marzenia
Schulza" (reż. Jerzy Szygiel) (TVP 2, godz. 22.30 - i tak dobrze, że nie o 3.20)]
Czyli rzecz o
Brunonie Schulzu. [Zob. też:
Sip 020.]
Urodził się 12 lipca 1892 roku w Drohobyczu jako najmłodszy syn Jakuba Schulza, właściciela sklepu z materiałami. Prozaik, eseista, pisarz listów, malarz natynkowy, grafik. Czasami siadywał na ławce jako dziwna postać, ciemny (w pełnym słońcu), skulony, jakby zamknięty w sobie (nogi i stopy razem, dłonie złożone płasko, zamknięte kolanami, ciemna głowa wtulona między ramiona). Czytywał na głos: często Rilkego i "Proces" Kafki, zdarzało się, choć rzadko, że również własne utwory. Dawał się ponosić marzeniom i cierpieniu. Bywało, że ubierał szary garnitur, który zawsze wtedy pasował do jego szarej twarzy. Owego czwartkowego przedpołudnia niejaki Günter w imię koleżeńskiej rywalizacji strzela mu w tył głowy. Następnego dnia mamy 20 listopada 1942 roku.
(W notce biograficznej wykorzystałem fragmenty wspomnień Ireny Kejlin-Mitelman, Aleksego Kuszczaka i Emila Górskiego.)
-------------------------------------
Przychodziła pora Wielkiego Sezonu. Ożywiały się ulice. O szóstej godzinie po południu miasto zakwitało gorączką, domy dostawały wypieków, a ludzie wędrowali ożywieni jakimś wewnętrznym ogniem, naszminkowani i ubarwieni jaskrawo, z oczyma błyszczącymi jakąś odświętną, piękną i złą febrą.
Na bocznych uliczkach, w cichych zaułkach, uchodzących już w wieczorną zielnicę, miasto było puste. Tylko dzieci bawiły się na placykach pod balkonami, bawiły się bez tchu, hałaśliwie i niedorzecznie. Przykładały małe pęcherzyki do ust, ażeby wydmuchać je i naindyczyć się nagle jaskrawo w wielkie, gulgocące, rozpluskane narośle albo wykogucić się w głupią kogucią maskę, czerwoną i piejącą, w kolorowe jesienne maszkary fantastyczne i absurdalne. Zdawało się, że tak nadęte i piejące wzniosą się w powietrze długimi kolorowymi łańcuchami i jak jesienne klucze ptaków przeciągać będą nad miastem - fantastyczne flotylle z bibułki i pogody jesiennej. Albo woziły się wśród krzyków na małych zgiełkliwych wózkach, grających kolorowym turkotem kółek, szprych i dyszli. Wózki zjeżdżały naładowane ich krzykiem i staczały się w dół ulicy aż do nisko rozlanej, żółtej rzeczki wieczornej, gdzie rozpadały się na gruz krążków, kołków i patyczków.
I podczas gdy zabawy dzieci stawały się coraz bardziej hałaśliwe i splątane, wypieki miasta ciemniały i zakwitały purpurą, nagle świat cały zaczynał więdnąć i czernieć i szybko wydzielał się zeń majaczliwy zmierzch, którym zarażały się wszystkie rzeczy. Zdradliwie i jadowicie szerzyła się ta zaraza zmierzchu wokoło, szła od rzeczy do rzeczy, a czego dotknęła, to wnet butwiało, czerniało, rozpadało się w próchno. Ludzie uciekali przed zmierzchem w cichym popłochu i naraz dosięgał ich ten trąd, i wysypywał się ciemną wysypką na czole, i tracili twarze, które odpadały wielkimi, bezkształtnymi plamami, i szli dalej, już bez rysów, bez oczu, gubiąc po drodze maskę po masce, tak że zmierzch roił się od tych larw porzuconych, sypiących się za ich ucieczką. Potem zaczynało wszystko zarastać czarną, próchniejącą korą, łuszczącą się wielkimi płatami, chorymi strupami ciemności. A gdy w dole wszystko rozprzęgło się i szło wniwecz w tej cichej zamieszce, w panice prędkiego rozkładu, w górze utrzymywał się i rósł coraz wyżej milczący alarm zorzy, drgający świergotem miliona cichych dzwonków, wzbierających wzlotem miliona cichych skowronków lecących razem w jedną wielką, srebrną nieskończoność. Potem była już nagle noc - wielka noc, rosnąca jeszcze podmuchami wiatru, które ją rozszerzały. W jej wielokrotnym labiryncie wyłupane były gniazda jasne: sklepy - wielkie, kolorowe latarnie, pełne spiętrzonego towaru i zgiełku kupujących. Przez jasne szyby tych latami można było śledzić zgiełkliwy i pełen dziwacznego ceremoniału obrzęd zakupów jesiennych.
Bruno Schulz, Sklepy cynamonowe
-------------------------------------
Przeszłość powoli zasycha. Teraźniejszości napylane nowymi warstwami lśnią jeszcze świeżością, ale niedługo, bo wciąż są świeższe i świeższe. Wiatr przysiada na wersalce zasępiony - w takie przedpołudnie nikomu nie chce się biegać. Sprężyny, gdyby mogły, wygięłyby się do granic wytrzymałości, a tak - pojękują tylko cicho udając, że kogoś ważą wydymając materiał obicia o tak. Wśród blaszanego parapetu spocona kawka próbuje podnosić to jedną, to drugą nogę zamiatając piórami rozgrzane pięty. Nic nie zapowiada niczego. Mano nie przyjdzie. Zżyma się ze swoimi dłużnikami wykruszając z ust resztki argumentów wykręcając przy tym zabawnie palce o tak. Zresztą obraz sprawia wrażenie wyraźnie niedokończonego. W powietrzu zastyga ślad ruchu pędzla przecięty narzuconym na chwilę płótnem. Kształty ledwie wychylone z faktury rozglądają się niemrawo po pracowni, jakby chciały zapytać, czy to tu.
Delikatnie zaskrzypiały schody. Wiatr ruszył się z wersalki. Maria szybko zamknęła pamiętnik. Na białej stronie odbiły się litery: "ostatni dzień lipca bardzo upalnego lata".
[Telik]
Autor:R.Kaczmarek (kkr@didot.sih.pl)
Temat:Re: # spiski i plotki 007
Grupy dyskusyjne:pl.hum.poezja
Data:2003-02-18 11:37:39 PST
Gdyby ktoś chciał więcej:
http://www.olafkeller.art.pl/sbiogr.htm
Pozdrawiam - Ryszard
P.S. Moja teściowa Maria, córka nafciarza z Borysławia (ech to były czasy - nafta), okres wojny spędziła właśnie w Drohobyczu. Niezwykle rzadko i niechętnie wspomina tamte czasy. Polacy, Ukraińcy, Żydzi, Niemcy i Rosjanie zwinęli się przez te lata w jeden wielki węzeł okrutnej i bezsensownej śmierci. Węzeł, który do dziś dławi oddech i powoduje drżenie głosu. A może to tylko starość...
R
Autor:wilczysko (jacekf@core.pl)
Temat:Re: # spiski i plotki 007
Grupy dyskusyjne:pl.hum.poezja
Data:2003-02-20 03:10:04 PST
Dziękuję, świetna strona. Również główna. Zajrzyjcie do Olafa Kellera. Warto. W dziale Poezja Dynamiczna polecam 'senne mamrotanie'; 'myślące drzewko'; 'tornado'; 'wiosnę' i przygnębiające 'życie pewnej idei'.
Strona z pomysłem i z duchem.
w.
Autor:Krystyna (sad_devil@wp.pl)
Temat:Re: # spiski i plotki 007
Grupy dyskusyjne:pl.hum.poezja
Data:2003-02-19 01:00:30 PST
Nie wiem, czy ze względu na moje szczególne uwielbienie do tego autora, czy Twoje, ale ten odcinek spisków jest naj naj naj :) A trzecia część mnie zachwyciła.
Bardzo dziękuję.
Krystyna
Autor:Telik (telik@glogow.um.gov.pl)
Temat:Re: # spiski i plotki 007
Grupy dyskusyjne:pl.hum.poezja
Data:2003-02-20 06:08:09 PST
Druga zdecydowanie lepsza, zdecydowanie.
Dzięki. :) Ważne, że zagrał i zmusił. Bo w końcu po to spisek się spisał.
Autor:elka-one (e_lipinska@box43.pl)
Temat:Re: # spiski i plotki 007
Grupy dyskusyjne:pl.hum.poezja
Data:2003-02-19 09:30:34 PST
Telik:
[Pozwoliłem sobie nagiąć nieco zasady "spisków i plotek" oraz zmienić
zaplanowaną wcześniej kolejność. Powód? Wczorajsza emisja dokumentu
zatytułowanego "Marzenia Schulza" (reż. Jerzy Szygiel) (TVP 2, godz. 22.30 - i tak dobrze, że nie o 3.20)]
Tak, wyjątkowa łaskawość.
Przejmujący film, a szczególnie relacja bezpośredniego świadka śmierci
Schulza.
Autor:Telik (telik@glogow.um.gov.pl)
Temat:Re: # spiski i plotki 007
Grupy dyskusyjne:pl.hum.poezja
Data:2003-02-20 06:53:19 PST
Emil Górski tak wspomina ten dzień:
"Wiadomość o jego śmierci doszła do mnie bardzo szybko, może w godzinę po naszym pożegnaniu. Akurat, w tym dniu, w ów feralny 'czarny czwartek', gestapowcy rozjuszeni tym, że jakiś Żyd, broniąc się zadrasnął któregoś z nich - wpadli do getta i rozpoczęli bezładną strzelaninę do każdego, kto im się nawinął. Gestapowiec o nazwisku Günter dopadł
Schulza zmierzającego do Judenratu. Znał go jako pracownika zatrudnionego u Hauptscharführera Feliksa Landaua, swego antagonisty. Oto nadarzyła się okazja do zemsty. SS-man krzyknął do
Schulza: 'Dreh dich um!' - 'Odwróć się!' - i strzelił mu w tył głowy. Później chwalił się cynicznie przed Landauem, mówiąc drwiąco: 'Ich habe deinen Freund erschossen!' - 'Zastrzeliłem twojego przyjaciela'".
(...)
A wiesz, że przez całą szkołę średnią myślałem, że dlatego (przede wszystkim) sklepy cynamonowe - bo cynamon (przyprawa, zapach).
Pozdrawiam, Telik.
Autor:elka-one (e_lipinska@box43.pl)
Temat:Re: # spiski i plotki 007
Grupy dyskusyjne:pl.hum.poezja
Data:2003-02-20 07:30:26 PST
Ja nadal tak myślę, nawet, jeśli daję wyraz mojego ubóstwa umysłowego, więc proszę Cię, wyjaśnij mi, Teliku. Zawsze mi się zdawało, że chodzi o tzw. Sklepy kolonialne, często wtedy prowadzone przez Żydów, gdzie szwarc, mydło i powidło oraz egzotyczne przyprawy i ich zmieszane zapachy.
(...)
Och, jak lubię te Twoje spiski i plotki.
Autor:Telik (telik@glogow.um.gov.pl)
Temat:Re: # spiski i plotki 007
Grupy dyskusyjne:pl.hum.poezja
Data:2003-02-20 08:34:57 PST
Ubóstwo umysłowe ma związek zupełnie z czymś innym. Ileż ja ostatnio "odkryć" mam na swoim koncie. Czasami to nawet podejrzanie oglądam swój dyplom, czy aby pieczątki autentyczne.
Wyjaśnienie jest proste. Tak proste, że aż trudne :). Kolor. Dopiero przy którymś tam czytaniu, przywalony kilkoma esejami dodarłem do tego miejsca:
"W taką noc nie podobna iść Podwalem ani żadną inną z ciemnych ulic, które są odwrotną stroną, niejako podszewką czterech linij rynku, i nie przypomnieć sobie, że o tej późnej porze bywają czasem jeszcze otwarte niektóre z owych osobliwych a tyle nęcących sklepów, o których zapomina się w dnie zwyczajne. Nazywam je sklepami cynamonowymi dla ciemnych boazeryj tej barwy, którymi są wyłożone". (
Bruno Schulz, "Sklepy cynamonowe")
A w owym labiryncie to wcale nie jest taka prosta sprawa.
Och, jak lubię te Twoje spiski i plotki.
Naprawdę, dziękuję :).
Pozdrawiam, Telik.
Autor:elka-one (e_lipinska@box43.pl)
Temat:Re: # spiski i plotki 007
Grupy dyskusyjne:pl.hum.poezja
Data:2003-02-20 10:12:37 PST
"W taką noc nie podobna iść Podwalem ani żadną inną z ciemnych ulic, które są odwrotną stroną, niejako podszewką czterech linij rynku, i nie przypomnieć sobie, że o tej późnej porze bywają czasem jeszcze otwarte niektóre z owych osobliwych a tyle nęcących sklepów, o których zapomina się w dnie zwyczajne. Nazywam je sklepami cynamonowymi dla ciemnych boazeryj tej barwy, którymi są wyłożone". (Bruno Schulz, "Sklepy cynamonowe")
No oczywiście tego nie pamiętałam. Ale o tyle mnie cieszy, że zapach i kolor cynamonu zlewają mi się w nierozłączną całość i określenie koloru mianem cynamonowego byłoby dla mnie absolutnie czytelne, nie przestając pachnieć.
Autor:elka-one (e_lipinska@box43.pl)
Temat:Re: # spiski i plotki 007
Grupy dyskusyjne:pl.hum.poezja
Data:2003-02-24 07:50:08 PST
Telik:
Naprawdę, dziękuję :).
To Tobie powinno się dziękować. Ja spróbuję to zrobić, jak umiem, tzn. relacją z obejrzanej dziś wystawy "
Bruno Schulz - Republika Marzeń".
Za cel wystawy organizatorzy postawili sobie zachętę dla wszystkich współczesnych budowniczych "republiki marzeń", tak, jak
Schulz wrażliwych, delikatnych i nieśmiałych, zmagających się na co dzień z jałowością egzystencji i niezrozumieniem otoczenia. (z katalogu). Wstęp kończy się wezwaniem: "Niech nie rezygnują ze swych marzeń."
Na wystawie pokazano 100 rysunków i grafik
Schulza i jedyny zachowany obraz olejny, a także sprowadzone z Drohobycza malowidła ścienne. Dokonano ich podziału na sześć części tematycznych: Wiosna, Mityzacja rzeczywistości, Miasto, Xięga Bałwochwalcza, Odwieczna baśń, Epilog. Ponieważ wiele z nich stanowi szkice do ilustracji utworów literackich Schulza, wyeksponowano w ich sąsiedztwie fragmenty tekstów, z którymi są związane, co niezmiernie ułatwia zwiedzającym niemającym głębokiej znajomości dokonań literackich i pozaliterackich
Schulza powiązanie ich ze sobą, jak i zrozumienie ich przesłania. Poza tym - w moim bardzo nieprofesjonalnym przekonaniu - tworzy to niezwykle ciekawą i spójną całość. (w tle - bardzo cicho i dyskretnie sącząca się muzyka żydowska).
Wiem - to sucha relacja. Nic nie poradzę - nie umiem Wam napisać o wrażeniu przejmującym), jakie dzieła Schulza (także te bardzo ciekawe, robione techniką cliche'-verre) na mnie zrobiły. Na pewno wyziera z nich przebijająca się przez grubą skorupę nieśmiałości, fascynacji i lęków, dusza
Schulza. Tak, Asie, tu słowa "dusza" nie chcę i nie umiem zastąpić słowami - wytrychami takimi jak "psychika", "osobowość", etc.
To trzeba zobaczyć, do czego serdecznie namawiam wszystkich, którzy przed 10 marca mogą przyjechać do Wrocławia (Teliku?).
Pozdrawiam serdecznie
--
elka-one
Autor:Telik (telik@glogow.um.gov.pl)
Temat:Re: # spiski i plotki 007
Grupy dyskusyjne:pl.hum.poezja
Data:2003-02-24 11:34:01 PST
elka-one:
To Tobie powinno się dziękować. Ja spróbuję to zrobić, jak umiem, tzn. relacją z obejrzanej dziś wystawy "Bruno Schulz - Republika Marzeń". [...]
To trzeba zobaczyć, do czego serdecznie namawiam wszystkich, którzy przed 10 marca mogą przyjechać do Wrocławia (Teliku?).
### Dzięki za relację. Ja wiem, to trzeba zobaczyć. Nawet zaplanowałem sobie dzień, w którym pojawię się we Wrocławiu. Ale... Po prostu zachorowałem. Leżę spokojnie w łóżeczku, rączkami ledwie ruszam (dlatego też nieco mniej mnie na php), a lekarz powiedział, że za tydzień mogę dopiero myśleć o jakimkolwiek wychodzeniu z domu :(. Nie wszystko jednak stracone.
Autor:jeremy wonago (jwonago@onaustralia.com.au)
Temat:Re: # spiski i plotki 007
Grupy dyskusyjne:pl.hum.poezja
Data:2003-02-25 17:29:02 PST
Chciałbym dodać od siebie, że dobrym znajomym
B.Schulza był wałbrzyski poeta Marian Jachimowicz. W latach trzydziestych był on (M J) współanimatorem życia kulturalnego w Borysławiu razem z Markiem Zwillichem jego żoną Anną Plockier, Juliuszem Witem i Arturem Rzeczycą, również w ich kręgu obracał się znakomity fotografik Marek Holzman. Osobiście miałem okazję parę razy rozmawiać z M J o
Brunonie S i tamtych czasach.
jw.
Autor:Blackbox (blackbox@space.pl)
Temat:Re: # spiski i plotki 007
Grupy dyskusyjne:pl.hum.poezja
Data:2003-02-20 12:58:28 PST
Cicho siedzę, bo nie odrobiłem lekcji. Potrójnie - nie oglądałem programu w tv, czytałem "SC" i"SpK" tak dawno, że nie pamiętam tym bardziej, że to książka jaką miałem przepadła, a po trzecie, przyznaję bijąc się w piersi, że lepiej pamiętam film W. Hassa.
Ostatnio natrafiłem na ciekawą notkę na temat prób z tłumaczeniem "prozy"
Schulza na angielski. W konkluzji S.Grass zauważa iż trudności z tłumaczeniem wynikają z bogactwa metafor. Wydaje mi się, że właśnie ta barokowość opisów spowodowała też, że niewiele z lektur opowiadań
B.Schulza zapamiętałem.
Polecam:
http://freespace.virgin.net/stefan.grass/schulz.html
Pozdrawiam,
BB
Autor:Telik (telik@glogow.um.gov.pl)
Temat:Re: # spiski i plotki 007
Grupy dyskusyjne:pl.hum.poezja
Data:2003-02-21 06:04:48 PST
Blackbox:
Cicho siedzę, bo nie odrobiłem lekcji. Potrójnie - nie oglądałem programu w tv, czytałem "SC" i"SpK" tak dawno, że nie pamiętam tym bardziej, że to książka jaką miałem przepadła, a po trzecie, przyznaję bijąc się w piersi, że lepiej pamiętam film W. Hassa.
Z nieodrobionymi też można :). Szczerze mówiąc zakładałem, że wystarczą same teksty zamieszczone w postach inicjujących wątki. I dalej tak myślę.
Notka biograficzna nie jest notką biograficzną (najczęściej). W każdym bądź razie staram się usilnie :), by nią nie była. No i pozostają dwa teksty, które (mam taką nadzieję) starają się nawiązać ze sobą jakiś tam dialog (plotkują). A o ile mi wiadomo do plotkowania żadna wiedza nie jest potrzebna. Wręcz przeciwnie :).
Plotkujmy więc - to takie przyjemne :)))).
Ostatnio natrafiłem na ciekawą notkę na temat prób z tłumaczeniem "prozy" Schulza na angielski. W konkluzji S.Grass zauważa iż trudności z tłumaczeniem wynikają z bogactwa metafor. Wydaje mi się, że właśnie ta barokowość opisów spowodowała też, że niewiele z lektur opowiadań B.Schulza zapamiętałem.
To trzeba koniecznie wrócić w chwili wolnego (ale naprawdę wolnego) czasu.
Najlepiej czyta mi się małymi cząstkami. Biorę książkę, strona, dwie, odkładam na kilka dni i wracam.
A tłumaczenie. To nie tylko kwestia metafor, ale również ogromnej ingerencji
Schulza w strukturę samego języka. W podobny sposób mało przekładalny (a niektórzy twierdzą wprost, że nieprzekładalny) jest "Finnegan's Wake" Joyce'a.
Pozdrawiam, Telik.