Lato powoli i nieubłaganie dogasa. Czas więc na ostatnie wakacyjne "spiski i plotki" poświęcone w całości
czasowym perturbacjom.
-------------------------------------
W skrzyni na słomie leżała głupia Maryśka, blada jak opłatek i cicha jak rękawiczka, z której wysunęła się dłoń. I jakby korzystając z jej snu, gadała cisza, żółta, jaskrawa, zła cisza, monologowała, kłóciła się, wygadywała głośno i ordynarnie swój maniacki monolog. Czas Maryśki - czas więziony w jej duszy, wystąpił z niej straszliwie rzeczywisty i szedł samopas przez izbę, hałaśliwy, huczący, piekielny, rosnący w jaskrawym milczeniu poranka z głośnego młyna-zegara, jak zła mąka, sypka mąka, głupia mąka wariatów. [B. Schulz, Sierpień]
|
|
|
Georges Seurat, Niedzielne popołudnie na Grande-Jatte
|
Każdy wie, że w szeregu zwykłych, normalnych lat rodzi niekiedy zdziwaczały czas ze swego łona lata inne, lata osobliwe, lata wyrodne, którym, jak szósty, mały palec u ręki, wyrasta kędyś trzynasty, fałszywy miesiąc. Mówimy fałszywy, gdyż rzadko dochodzi on do pełnego rozwoju. Jak dzieci późno spłodzone, pozostaje on w tyle ze wzrostem, miesiąc garbusek, odrośl w połowie uwiędła i raczej domyślna niż rzeczywista. [B. Schulz, Noc wielkiego sezonu]
Cóż jednak zrobić z wydarzeniami, które nie mają swego własnego miejsca w czasie, ze zdarzeniami, które przyszły za późno, gdy już cały czas był rozdany, rozdzielony, rozebrany, i teraz zostały niejako na lodzie, nie zaszeregowane, zawieszone w powietrzu, bezdomne i błędne?
Czyżby czas był za ciasny dla wszystkich zdarzeń? Czy może się zdarzyć, aby już wszystkie miejsca w czasie były wyprzedane? Zatroskani, biegniemy wzdłuż tego całego pociągu zdarzeń, przygotowując się już do jazdy. [...] Czy czytelnik słyszał coś o równoległych pasmach czasu w czasie dwutorowym? Tak, istnieją takie boczne odnogi czasu, trochę nielegalne co prawda i problematyczne, ale gdy się wiezie taką kontrabandę jak my, takie nadliczbowe zdarzenie nie do zaszeregowania - nie można być zanadto wybrednym. [B. Schulz, Genialna epoka]
Otworzył walizkę i położył ją na stole. Był to tom in octavo, oprawiony w materiał. Niewątpliwie przeszedł przez wiele rąk. Kiedy go oglądałem, zaskoczył mnie jego niezwykły ciężar. Na grzbiecie był napis "Holy Writ", a pod spodem Bombay. [...] Otworzyłem księgę na chybił trafił. Litery były nie znane. Strony, które wydawały się zniszczone, a ich typografia marna, były drukowane w dwóch kolumnach, tak jak biblie. Tekst był gęsty, ułożony wersetami. W górnym rogu każdej strony widniały arabskie cyfry. Zastanowiło mnie, że strona parzysta nosiła (powiedzmy) numer 40514, nieparzysta zaś, idąca zaraz po niej, numer 999. Odwróciłem ją: na jej odwrocie znalazłem numer ośmiocyfrowy. Była też tam mała rycina, z rodzaju tych, jakie znajdują się w encyklopediach: kotwiczka, narysowana piórkiem, niby niezdarną ręką dziecka. [...] Zapamiętałem to miejsce i zamknąłem tom. Natychmiast go otwarłem. Daremnie strona po stronie szukałem rysunku kotwicy.[...] Poprosił, bym poszukał pierwszej strony. Oparłem lewą rękę na okładce i otworzyłem księgę dwoma niemal ściśniętymi palcami: dużym i wskazującym. Wszystko nadaremnie: między okładką a ręką zawsze znajdowało się parę stron, jakby kiełkowały z książki. [J.L. Borges, Księga piasku, przeł. Z. Chądzyńska]
-------------------------------------
Pracował w wypożyczalni czasu. Każdy mógł zostać jej subskrybentem pod warunkiem, że zadeklarował określoną ilość swojego czasu do wykorzystania. Najchętniej zapisywano osoby do 30 roku życia. Czas ludzi starszych jest pełen
narzekań i wypominania. A poza tym bywa po prostu krótszy. Każdej godzinie brakuje zazwyczaj kilkunastu minut. Często używane dni wycierają się na brzegach. Na dodatek mają powypychane łokcie i kolana. Oczywiście, można je z grubsza odświeżyć, ale całkowite pozbycie się zapachu naftaliny jest niemal niemożliwe. Co innego czas młodych. Godziny nabrzmiałe minutami jak długo gotowane serdelki. I ta czasowa nonszalancja: całe tygodnie bezczynności. Gdyby to od niego zależało wprowadziłby bezwzględny zakaz zapisywania osób powyżej czterdziestki. Kilka ostatnich reklamacji kosztowało go sporo zdrowia. Właśnie kserował dowód niedawnej transakcji, gdy zaczęła opanowywać go dziwna senność. Dokonywano kolejnego wypożyczenia.
Mano zerwał się na równe nogi. Zerknął na zegarek. "Cholera, zaspałem" warknął na siebie. W pokoju unosił się delikatny ślad ozonu.
[Telik]
Pozdrawiam, Telik.