Dennis Joseph Enright (D.J. Enright) urodzony w 1920 roku, poeta, eseista, krytyk. Debiutował w roku 1949 książką "A Commentary on Goethe's Fauts". W wywiadzie z Piotrem Sommerem, na pytanie, co znaczy poeta "formalny" odpowiada: "Czasami stosuję metrum, ale nie całkiem to miałem na myśli. 'Formalny' nie ze względu na metrum, jakie uprawia, szło mi raczej o 'przesłanki' pisania, pisania dorzecznie, sensownie i rozważnie. Szło mi właściwie o 'myślenie', myślenie uważne i na serio, a nie o pisanie na dziko, w sposób przedziwnie afektowany, pełen eksklamacji i szaleńczych wrzasków. W tym sensie użyłem słowa 'formalny'; w znaczeniu poezji, powiedzmy, intelektualnej, a nie zwierzęcej". D.J. Enright umiera w roku 2002. Przez krytykę uznawany jest za jednego z najwybitniejszych poetów
angielskich powojennego czterdziestolecia.
Dla zainteresowanych polecam:
http://www2.tygodnik.com.pl/tp/2820/kultura04.php
----------------------------------------
Faust uczestniczy w dalszych pouczających rozmowach z przyjacielem
- Chcesz więc czynić dobro?
To ładnie z twojej strony...
Karta pachnie czarownie
Jedzenie ma smak naparu czarownicy. -
- Na tym polega różnica
Między teorią a praktyką.
Łatwo kochać ideę,
Trudniej wytrzymać z ludźmi.
Życie można usprawiedliwić
Tylko jako zjawisko estetyczne?
Pokąd stroisz to w piękne słówka,
Nie wiem, co masz na myśli.
Jeśli jednak twe serce zdecydowane jest czynić dobro,
Nie pozwól, abym cię powstrzymywał! -
*
- W czasach, które nadejdą, mówisz,
Ludzkość musi się rozplenić,
I zło razem z nią.
To miło, że martwisz się za mnie.
Wiem, że się posuwam,
Starzeję się ręka diabła...
To prawda, widzę przyszłą epokę,
W której każda karta jest samozwańczym asem
I dojrzewa do bicia.
Lecz w wielkich liczbach jest tyleż cnoty
Co i rozpusty...
Nie żądaj kataklizmów -
Duszę traci się na wiele sposobów,
Nie zawsze efektownie.
Nie gustuję w zbiorowym uwodzeniu,
W duszach wywożonych taśmociągami.
Raczej widzę to jako sztukę,
Wieczne potępienie skrojone na miarę.
Wiem, że jestem staroświecki. -
[D.J. Enright, przeł. B. Zadura]
----------------------------------------
Mano postanowił pisać pamiętnik. Kupił w tym celu skoroszyt (format gdzieś około A4) i usiadł oficjalnie przy starym dębowym biurku. Zamaszyście roztworzył lakierowany skoroszyt. Westchnął. W ręku sterczało nabite pióro (rocznik a la 1920). Na pierwszej stronie nabazgrolił: "Pa-mięt-nik". Ramka - jakoś tak prostokąt - była niepotrzebna, ale Mano postanowił być skrupulatny. "W końcu pamiętnik pisze się raz w życiu" pomyślał. Drugą stronę postanowił poświęcić na króciuteńkie resume - "Wszystko w moim życiu było kwestią przypadku". Czyż tak należy rozpoczynać pamiętniki? A jeśli ktoś, za tysiąc lat, wygrzebie ów foliał z ziemi i w stanie idealnej próżni mocując się z przegniłą okładką trafi na ów banalny zapis? "A jeśli ktoś..." Strona numer dwa pozbawiona reszty stron przybrała formę kulki. Pióro zaskrzypiało na tym, co kiedyś drwale określali mianem słojów i potraktowało tę postać atramentem: "Wśród fal życia brnąłem niczym Salomon, ważąc każdą kroplę w zgrabiałych od bezsensu dłoniach". Druga kulka. W maszynie losującej pojawiły się dwa elementy fi pięćdziesiąt. Abrakadabra i z morza niepewności wyłoniła się właściwa strona numer dwa: "Wszystko w moim życiu było kwestią przypadku".
[Telik]
Pozdrawiam, Telik.