|
Wrześniowy Tyniec pochyla się nad Wisłą,
czerwony klasztor na wysokiej skale
rozbrzmiewa w całej dolinie
nawoływaniem robotników
wzmacniających mury,
leniwa rzeka cofa się
wśród nadbrzeżnych traw,
patrzę w niebo bez żadnej
zmatowiałej zmarszczki,
migdały oczu wyłuskuję z włosów
z pamięci pełnej snów,
nadwiślańskim wałem
szybko nadjeżdża rowerzysta,
niby nie patrzy w dół
a jednak zatrzymuje się
i przyłożywszy dłoń nad oczy
przeskakuje z brzegu na brzeg,
w kępy kolorowych drzew
między pył i wapń,
pulsuje w nas
ostatni dzień
tego lata
* * * * * * * * * *
Płocka secesja
|
|
6
|
De facto poeta
|
Dzieci znikają za mgłą
Chcę sięgnąć dalej więc
wspinam się po
linie papilarnej do
pędzla
w tym czasie z nadgarstka
wylewają się
maki
rozmazując krajobraz wzgórka
wyrwane paznokcie przypominają
zbyt wiele
płaskich tabletek
Biegnę nadal po zgrabnej linii szubienicy
otwarta rana zaprasza
|
|
|
jus |
mlb |
pdy |
gr |
uw |
|
4
|
+ |
+ |
|
|
+ |
3 |
6
|
|
|
+ |
+ |
|
2 |
|
|
poproszę "Ostatni dzień". konkurent mnie odstraszył
liną papilarną i zbyt wieloma płaskimi tabletkami
(zawsze zostają kapsułki, jeśli komuś się tabletki źle
kojarzą, albo homeopatyczne kuleczki. mnogość
kształtów).
Justyna Bargielska
"Ostatni dzień"
Los znowu zetknął podobne z podobnym: tym razem, malarskie obrazowanie. Od malarskiego obrazowania dostaję krwotoków z nosa, więc było to nieco uciążliwe. Wiersz-konkurent posiada konkretny walor w postaci takiej, że jest krótszy, jednakże szczodrze przywoływane części ciała dobiły z kolei moje ciało, wstępnie już osłabione utratą hemoglobiny.
Miłosz Biedrzycki
Trudny wybór pomiędzy dwoma nienajlepszymi tekstami. "Płocka secesja" wydaje się lepsza warsztatowo, ale marne to pocieszenie. Najwięcej poezji jest w tytule. Połączenie polskiego miasteczka z ruchem artystycznym przełomu XIX i XX wieku zgrabne i zaskakujące. Nieźle wygląda też początek, widać że druga i trzecia zwrotka przemyślane, malarska metafora ładnie przenika obie części. I nagle cały koncept się łamie. Dotąd czytelnik wyraźnie był kierowany na obrazy samobójstwa, a tu zaskakuje go pomysł rodem z izby tortur: "wyrwane paznokcie". Może i połączenie paznokci z płaskimi tabletkami samo w sobie jest udane, ale dwa słówka ("zbyt wiele") wstawione w środek zwrotki, skutecznie rozbijają to porównanie. Już sam pomysł pisania wiersza o samobójstwie jest na ogół artystycznym samobójstwem - autor nie wie o czym pisze. Oczywiście, poeta mógł próbować - nieudanie - targnąć się na swoje życie (wtedy ma rozeznanie "jak to jest"), ale i w tym przypadku natyka się na opór materii - próby wyrażenia olbrzymiego ludzkiego dramatu za pomocą, co by nie mówić, dosyć wtórnych środków wyrazu, jakimi są słowa. Żeby sobie z tym poradzić potrzebna jest olbrzymia subtelność i przede wszystkim prawda, która nie może opierać się na ogólnikach. A właśnie takim ogólnikiem jest: "zbyt wiele [...] tabletek". To sformułowanie znaczy tyle co nic, więc albo przestaje się wierzyć autorowi, albo zakłada, że nie starczyło mu wyobraźni. Niezależnie od tego, co wybieramy, obie rzeczy mocno rzutują na odbiór tekstu. Ratunku nie widać w ostatniej zwrotce, gdzie "otwarta rana zaprasza".
"Ostatni dzień" wabi nastrojem. Dużo tu ładnych obrazków, które skutecznie zostały przyćmione przez schematyczną składnię i niechlujną interpunkcję. W dodatku wiersz ma naprawdę fatalną, średniowieczną wersyfikację opartą na jednolitych intonacyjnie wersach. Wiersz zdaniowy wygasł w poezji polskiej w XV wieku i dziś może już tylko straszyć.
Wybieram "Płocką secesję".
Paweł Dymek
Do obu tekstów mam wyłącznie zastrzeżenia.
"Ostatni dzień" razi dwoma wersami niezgrabnej metafory :"migdały oczu
wyłuskuję z włosów/ z pamięci pełnej snów" ( bo akurat oczy "wyłuskiwane"
przywołują jednoznacznie makabryczny obraz - taki brak świadomości
kontekstów językowych jest dla mnie zagraniem bezwzględnie dyskwalifikującym
autora), upchniętej w poza tym całkowicie nieprzetworzony poetycko obraz.
"Płocka secesja" odrzuca niespójnością: o ile każdy wyodrębniony fragment
przykuwa uwagę, to całość pozostaje słodką tajemniczką autora. Nie znoszę
strzępków udających pucle.
Wybór podyktowany egoizmem jurorskim: drugi wiersz obiecuje, że może inne
teksty tego autora będą czymś ciekawym do poczytania. Pierwszy nie obiecuje
nic. Dlatego "Płocka secesja".
Graal
"Ostatni dzień"
I co z tego, że trudno polubić mi landszafty, kiedy po prostu nie zgadzam się na strzępy zlepione w "Płockiej secesji" tak, jakby autorowi zależało na utrzymaniu mnie - czytelnika - w niezrozumieniu. Wybieram, nieszczęśliwa, melodyjną sztampę.
Urszula Wacławczyk
|
|
|
|