Wiersze z Forpoczt  |   Ba¶nie. Psalmodie  |   Wiersze z czasopism
Wiersze z "Chimery"  |   Xięga poezji idyllicznej


Pan kona

Przybądźcie, żywioły nieba i ziemi - otoczcie Pana. Stwórca wasz umiera.

Nie umrze Pan, lecz konać będzie przez wieki, aż się odrodzi śmiercią we wnętrznościach swoich.

Przybądźcie, żywioły nieba i ziemi, uciszcie miłowaniem jego męki.

Przybądźcie, chmury gwiazd i słońc, i komet mglistych - świećcie błędnym spojrzeniom Pana.

Przybądźcie, światłości bez źródła, zorze tajemnicze, rozpalone na zrębie światów!

Ukażcie się oczom Pana o, mary i widma płynące przestworzem, przylatujcie na skrzydłach bezszelestnych, otoczcie głowę Jego.

Zawiejcie, słodkie wichry przedwiosenne, z ciepłą rosą na złotych grzywach, z ziarnami kwiatów w ciele obłocznym!

Przybądźcie, wszelkie twory chłonące powietrze i rosę - wszelakie twory wezbrane życiem, albowiem Pan wasz kona.

Oddajcie życie swoje Panu, to życie, które wam dał ­ i którego próżen - konać będzie przez wieki.

Ducha z siebie wyjął Pan i stworzył stworzenie swoje. Wydobył sny przedwieczne z piersi Swojej i dał im kształt i tchnął w nie ducha. I wszystko żyje. Tylko On umiera.

Nie umrze Pan, lecz konać będzie przez wieki, albowiem istnienia swojego wieki rozdał między stworzenie.


*


Oto na falach purpurowych zachodu leży Pan czarną chmurą - i kona.

Leży Pan w niemocy śmiertelnej i kona w nieśmiertelności swojej.

Skrzydła motyla więcej mają siły niż On. I mchy drzewne więcej radości mają. I źdźbłu najmniejszemu zazdrości Pan.

Leży chmurą ciemną, ogromną i wzrokiem przygasłym patrzy w doliny wieczorne. Ogląda stworzenie swoje w rozpaczy ciężkiej, bezsilnej.

Albowiem żyje stworzenie, ale umiera Stwórca.

A tak wielka jest bezsilność Jego, że opuścił wnętrze stworzeń swoich i nie masz Go w nich.

Więc że nie żyje Pan w łonie stworzenia swego, ­ umiera z tęsknoty i żałości.

Gaśnie zieleń wierzb nad jeziorami, usypiają gaje brzozowe i góry śpią w płaszczu smrekowym. Lecz nie śpi w ich łonie Pan.

Płyną wichry rozgrzane nad koniczynami, polne świerszcze dzwonią w puszczach zbożowych. Lecz w powiewie wieczornym nie chodzi Pan.

Wraca lud od pracy swojej, śpiewa mgłom purpurowym zachodu. Lecz nie ma w pieśni głosu Pana.

Wymykają się z domów dziewczęta rozkochane, biegną pod gałęziami, spotkać kochanka swych nocy szalonych. Pachną zioła w sadach mrocznych i śpią w głębi gniazd ptaki zmęczone.

A kona Pan na wysokościach, że żyć nie może w życiu ziemi.


*


Ogląda Pan w konaniu swoim świat i widzi jego znikomość.

O, jakże inaczej śnił sny stworzenia swego - o, jakże inaczej żyło w jego duchu!

Gdy w nicość patrzał i brał z niej kształt dla widzeń swoich - gdy z mgieł nicości tkał gwiazdom światło, tkał drzewom liście i ludziom ciała.

O, jakże inaczej śnił sny stworzenia swego - o, jakże inaczej żyły w jego duchu!

Stwarzał je ku mocy swojej - a słabe są. Wypiła nicość potęgę Pana i nie masz jej w stworzeniu.

Stwarzał Pan twory swoje ku chwale swojej - a są nikczemne. Ku miłości - a zimne są i obojętne. Promienie chwały pożarła nicość - i ogień miłości Pana.

Stwarzał je Pan ku rozkoszy oczu swoich - a rozwiewają się! uszu - a nie słychać ich; rąk ­ a wymykają się dłoniom.

Albowiem stworzył je z nicości - i nicość pochłonęła moc Tego, który jest - i została nicością.

I płyną widma gwiazd, palą się widma słońc, widma tworów roją się w przestrzeni. A imię ich nicość.

O, czemu w nicość, Panie, wyśniłeś sny Twoje! Czemu nie zatrzymałeś ich w sobie, by żyły prawdą i wiecznie! Albowiem poza Tobą jest nicość i w nicość zamienia siłę Twoją. O, czemu, Panie, w nicość wyśniłeś sny Twoje.


*


Oddał Pan miłość i siłę swoją stworzeniu i umiera.

Wzgardził Pan stworzeniem swoim i snami swego ducha; i nie masz nic w duchu Jego krom wzgardy. Przeto umiera.

Leży chmurą ciemną na falach poczerniałych Zachodu i wszystko co w nim jest - jest poza nim. I cała moc poza nim. I cała chwała Jego - pożarta i zhańbiona w nicestwie stworzeń.

Oddychają w świetle gwiazd puszcze zbożowe, lasy i łąki białe rosą. Oddychają i w śnie prostują się góry i wiatr przewiewa po morzu niebieskim. Lecz nie masz w tym wszystkim Pana.

I nie oddychają, tylko zdają się oddychać widma pól, gór i nieba. I nie ma ich. Są tylko mary senne Pana, przez nicość pożarte.

Nie masz na świecie nic prócz - konania.

Zapada noc, czarna noc nicości. Na całym ogromie świata jest tylko cierpienie - ból Pana który umiera.

Leży na chmurach nicości Pan - i kona.

Nic nie ma na całym świecie i nic w duchu Jego ­ krom żałości.

I umierać tak będzie wieki, aż się odrodzi śmiercią we wnętrznościach swoich; aż sny stworzenia zbudzą się w nim radosne... sny nowe...

I przyjdzie czas tworzenia nowy.
^ do góry   
Strona istnieje od czerwca 2002 r. © Copyright Zespół 2002-2006.
Teksty są własnością autorów. Kopiowanie wyłącznie za zgodą autorów.
south beach Depresja