|
Pan kona
Przybądźcie, żywioły nieba i ziemi - otoczcie Pana. Stwórca wasz umiera.
Nie umrze Pan, lecz konać będzie przez wieki, aż się odrodzi śmiercią we wnętrznościach swoich.
Przybądźcie, żywioły nieba i ziemi, uciszcie miłowaniem jego męki.
Przybądźcie, chmury gwiazd i słońc, i komet mglistych - świećcie błędnym spojrzeniom Pana.
Przybądźcie, światłości bez źródła, zorze tajemnicze, rozpalone na zrębie światów!
Ukażcie się oczom Pana o, mary i widma płynące przestworzem, przylatujcie na skrzydłach bezszelestnych, otoczcie głowę Jego.
Zawiejcie, słodkie wichry przedwiosenne, z ciepłą rosą na złotych grzywach, z ziarnami kwiatów w ciele obłocznym!
Przybądźcie, wszelkie twory chłonące powietrze i rosę - wszelakie twory wezbrane życiem, albowiem Pan wasz kona.
Oddajcie życie swoje Panu, to życie, które wam dał i którego próżen - konać będzie przez wieki.
Ducha z siebie wyjął Pan i stworzył stworzenie swoje. Wydobył sny przedwieczne z piersi Swojej i dał im kształt i tchnął w nie ducha. I wszystko żyje. Tylko On umiera.
Nie umrze Pan, lecz konać będzie przez wieki, albowiem istnienia swojego wieki rozdał między stworzenie.
*
Oto na falach purpurowych zachodu leży Pan czarną chmurą - i kona.
Leży Pan w niemocy śmiertelnej i kona w nieśmiertelności swojej.
Skrzydła motyla więcej mają siły niż On. I mchy drzewne więcej radości mają. I źdźbłu najmniejszemu zazdrości Pan.
Leży chmurą ciemną, ogromną i wzrokiem przygasłym patrzy w doliny wieczorne. Ogląda stworzenie swoje w rozpaczy ciężkiej, bezsilnej.
Albowiem żyje stworzenie, ale umiera Stwórca.
A tak wielka jest bezsilność Jego, że opuścił wnętrze stworzeń swoich i nie masz Go w nich.
Więc że nie żyje Pan w łonie stworzenia swego, umiera z tęsknoty i żałości.
Gaśnie zieleń wierzb nad jeziorami, usypiają gaje brzozowe i góry śpią w płaszczu smrekowym. Lecz nie śpi w ich łonie Pan.
Płyną wichry rozgrzane nad koniczynami, polne świerszcze dzwonią w puszczach zbożowych. Lecz w powiewie wieczornym nie chodzi Pan.
Wraca lud od pracy swojej, śpiewa mgłom purpurowym zachodu. Lecz nie ma w pieśni głosu Pana.
Wymykają się z domów dziewczęta rozkochane, biegną pod gałęziami, spotkać kochanka swych nocy szalonych. Pachną zioła w sadach mrocznych i śpią w głębi gniazd ptaki zmęczone.
A kona Pan na wysokościach, że żyć nie może w życiu ziemi.
*
Ogląda Pan w konaniu swoim świat i widzi jego znikomość.
O, jakże inaczej śnił sny stworzenia swego - o, jakże inaczej żyło w jego duchu!
Gdy w nicość patrzał i brał z niej kształt dla widzeń swoich - gdy z mgieł nicości tkał gwiazdom światło, tkał drzewom liście i ludziom ciała.
O, jakże inaczej śnił sny stworzenia swego - o, jakże inaczej żyły w jego duchu!
Stwarzał je ku mocy swojej - a słabe są. Wypiła nicość potęgę Pana i nie masz jej w stworzeniu.
Stwarzał Pan twory swoje ku chwale swojej - a są nikczemne. Ku miłości - a zimne są i obojętne. Promienie chwały pożarła nicość - i ogień miłości Pana.
Stwarzał je Pan ku rozkoszy oczu swoich - a rozwiewają się! uszu - a nie słychać ich; rąk a wymykają się dłoniom.
Albowiem stworzył je z nicości - i nicość pochłonęła moc Tego, który jest - i została nicością.
I płyną widma gwiazd, palą się widma słońc, widma tworów roją się w przestrzeni. A imię ich nicość.
O, czemu w nicość, Panie, wyśniłeś sny Twoje! Czemu nie zatrzymałeś ich w sobie, by żyły prawdą i wiecznie! Albowiem poza Tobą jest nicość i w nicość zamienia siłę Twoją. O, czemu, Panie, w nicość wyśniłeś sny Twoje.
*
Oddał Pan miłość i siłę swoją stworzeniu i umiera.
Wzgardził Pan stworzeniem swoim i snami swego ducha; i nie masz nic w duchu Jego krom wzgardy. Przeto umiera.
Leży chmurą ciemną na falach poczerniałych Zachodu i wszystko co w nim jest - jest poza nim. I cała moc poza nim. I cała chwała Jego - pożarta i zhańbiona w nicestwie stworzeń.
Oddychają w świetle gwiazd puszcze zbożowe, lasy i łąki białe rosą. Oddychają i w śnie prostują się góry i wiatr przewiewa po morzu niebieskim. Lecz nie masz w tym wszystkim Pana.
I nie oddychają, tylko zdają się oddychać widma pól, gór i nieba. I nie ma ich. Są tylko mary senne Pana, przez nicość pożarte.
Nie masz na świecie nic prócz - konania.
Zapada noc, czarna noc nicości. Na całym ogromie świata jest tylko cierpienie - ból Pana który umiera.
Leży na chmurach nicości Pan - i kona.
Nic nie ma na całym świecie i nic w duchu Jego krom żałości.
I umierać tak będzie wieki, aż się odrodzi śmiercią we wnętrznościach swoich; aż sny stworzenia zbudzą się w nim radosne... sny nowe...
I przyjdzie czas tworzenia nowy.
|
|
|