Wiersze z Forpoczt  |   Ba¶nie. Psalmodie  |   Wiersze z czasopism
Wiersze z "Chimery"  |   Xięga poezji idyllicznej


Radość śliw

...Nagle zatrzymał mnie tuman radości!
To chmura drzew radowała się w sadzie.
Przysięgam wam, że mówię bez przenośni!
Z tych młodych śliw kurzyło się rozradowanie
Jak z młodych ludzkich głów!
Co za promienienie zwichrzonych gałązek!...
Kipiały niemym szałem! Wyciągały
Żywe gałązek drewno jak promienie!
A cóż za wielkie szczęście im się stało?...
Jakieś głębokie, niesłychane, w samym szpiku!
Jakieś cud-zdarzenie miazgi rdzennej?!...

Wiem już!... Doszedł mnie szept tajemniczy:
"PRZED ŚWITEM SPADŁO TROCHĘ ŚNIEGU..."
Na mokrą czarną ziemię spadł tak biały!...
Przez powietrze leciały gwiazdeczki,
Układały się z cichym ładem (ludzie spali)
Jak Aniołów dar, szata godowa.
Z wolna dniało - czy też światło biło od śniegu...

Czy pojmujesz magię słów tych, człowiecze?
Przed świtem... trochę śniegu... dniało...




Modlitwa za Żenię

O, Chryste Panie! Ojcze chorych dzieci!
Na twej ogromnej, na twej rojnej ziemi,
Wędruje sama, z myślami błędnemi,
Nieszczęsna Żenia. Niech światłość jej świeci.

Nieszczęsna Żenia! zagadkowa Żenia!
Z tą małą główką, śpiczastą jak stożek,
O której doktór Antropolog orzekł,
Że niezleczalny jest ten kształt ciemienia.

Nieszczęsna Żenia, z tą śpiczastą główką,
Wspartą na szczęki dobrodusznej szerzy -
Nieszczęsna, głupia Żenia, która wierzy
W każde nicponiów ironiczne słówko.

Pokorna Żenia, wciąż poczuciem winy
Kruszona, do ziemi chyląca co chwila
Pobożny czubek mongolskiej głowiny,
Niebaczna, że się kurzem tym opyla.

Pokorna, głodna Żenia, co śród śmieci
Znajduje pokarm dla siebie niegodny,
A śmiech radosny ma, jak małe dzieci,
I umysł, mimo ciasnoty, swobodny.

Żenia o sercu płomiennem i szczerem - -
"Żenia kochała!... tak!... Kochała Żenia!..."
A głos jej łamie się, gdy to wymienia -
Jakby szakala była niegdyś żerem.

Żenia tak żądna dobra i poprawy,
Że "popraw! popraw!" woła do Doktora
I wciąż obciąga fartuszek, rękawy,
I zawsze słuchać, ułuczszać się skora.

O, biedna Żeniu! o, szczęśliwa Żeniu!
Tyś nie jest chora, lecz NIEDOTWORZONA!
A wada, którą widzą w twym ciemieniu
To w ciasnym pączku wielkich cnót korona.

Wszak główka twoja, choć mała, lecz śmiało
Ku Niebu biegnie... i nadejdzie chwila
Gdy szczytnie twe uzdrowi nędzne ciało,
Które ją teraz masą obezsila.

Poddana wszystkim... A jednak widziałem
Cię dziwnie ufną w dniu wojennej wrzawy.
Twe przełożone drżały całym ciałem,
Lecz ty wznosiłaś oczy bez obawy.

Była w nich cisza codziennych męczarni,
Mądrość ofiary, odwaga nędzarza,
Któremu w bitwie nie gorzej i swarniej,
Niż gdy w pokoju nęka go moc wraża.

Tryumfowałaś, BOŻA Męczennico!
Nad pospolitych złości drżeniem trwogi -
I bladły przed tą świętą tajemnicą,
Spotkawszy wzrok twój niewzruszenie błogi.
^ do góry   
Strona istnieje od czerwca 2002 r. © Copyright Zespół 2002-2006.
Teksty są własnością autorów. Kopiowanie wyłącznie za zgodą autorów.
south beach Depresja