Index      Wstęp    Styczeń    Luty    Marzec    Kwiecień    Maj    Czerwiec

Lipiec    Sierpień    Wrzesień    Październik    Listopad    Grudzień


TYTUŁ AUTOR OCENY
SUMA
I pogranicze Justyna
5 2 2 3 4
16
II love und leben - dwie małpy Breughla wojtekf
2 5 2 3 2 4
18
III [czekając na słowika] weronika
5 5 2 5 3 2 5
27
IV w deszczu wilczysko
3 2 1 5 2 1 5
19
V do wylizania seahorse
1 5 2 3
11



weronika

[czekając na słowika]


czekając na słowika stłukłam pięć dzbanków
zbiłam służącą a cesarz kupił od grubego chińczyka
ptaka z rubinowych śrubek; małe arcydzieło zamknięte w pudełku
nakręcam go wieczorami i zasypiam w ciepłych fałdach łez

gdy spaceruję dwanaście wstęg wokół stóp powiewa żałobnie
znajduję pocieszenie w bransoletach kamieniach i trunkach
jedwabniki nie nadążają ze snuciem sukien
nocami rozdzieram je o krzewy dzikich róż

nie ufam poduszkom
medyków drapię do krwi i depczę po brzuchach

głaszczę szafirowe skrzydełka sztucznego słowika
znam jego melodię na pamięć
gdy leżę sztywna i zimna
śmierć kuca mi na piersiach i przymierza moje pierścionki
mechaniczny ptak gubi sprężyny
czas zakreśla koło obcasem
wtedy słyszę śpiew szarego słowika -
harmonię sfer


http://niusy.onet.pl/niusy.html?t=watek&group=pl.hum.poezja&tid=5598924





wilczysko

w deszczu


za światłem lampki wędrują gipsowi
wędrują królowie śnieg utrudnia kształty

przęsła przęsła kolorowe szkiełka
tłum topnieje
katarakty spojrzeń gdy w zaułkach bezdomny
archanioł w architekturze kartonów mięknie
w deszczu
traci ostrość

przez ten deszcz kristoforos
nie wierzy w funkcje magiczne
języka gdy jaśmin przy kuchni
najbardziej typowo magiczne
spojrzenia rzuca za siebie

bezwiednie przystaję
nie by drzewo
ale spojrzenie właśnie takie
unieść

oblizuje wargi

z jego ramion z całym światem
wali się na mnie to przeczucie
że nigdy nie byłem
chociaż zawsze mogłem

ciemno
jutro dzień


http://niusy.onet.pl/niusy.html?t=watek&group=pl.hum.poezja&tid=5586053





Wiersz kwietnia z roku 2002


DeTe

podróże sakralne - spowiedź


ta mała i chuda z objawieniem w oczach
wchodziła do świątyni w czerwonych pończochach
w półnegliżu słodkim na wysokości ud

klęcząc rozchylała klęcząc była upadkiem
słuchała oskarżeń przytakując nieznacznie
i ze skrawka kiecki naddartej przypadkiem
nitkę skubała

zaczepkę dla boga
który chcąc ją zbawić przeskakiwał witraże
i tę nitkę chwytał jak początek latawca

rozgrzeszał
^ do góry   
Strona istnieje od czerwca 2002 r. © Copyright Zespół 2002-2006.
Teksty są własnością autorów. Kopiowanie wyłącznie za zgodą autorów.
south beach Depresja