|
|
TYTUŁ |
AUTOR |
OCENY
|
SUMA |
I |
LIST
|
seahorse
|
|
15* |
II |
dom z jabłonią w tle
|
Asasello
|
|
9 |
III |
Ciche śluby w Malvei
|
gomorrha
|
|
13 |
IV |
z mgłą w tle
|
Kajub
|
|
10 |
V |
[*** szalej na szaleju]
|
bee
|
|
3 |
VI |
spotkanie z uśpionymi obrazami
|
Rosa
|
|
11 |
VII |
arktyka
|
Marcin Jagodziński
|
|
7 |
VIII |
spiritus flat ubi vult
|
seahorse
|
|
21 |
IX |
dziecko
|
Kajub
|
|
15* |
*
W dogrywce stosunkiem głosów 5:3 (syl, elm, ewu, ije, jk : wer, kan, wil) II miejsce zajął wiersz seahorse: LIST.
|
seahorse
spiritus flat ubi vult
mój przecudny carewiczu, daruj sobie szczerozłotą uprząż.
gdy zechcę, wytrącę cię ze snu brzękiem podkówek o kamienne płyty
obcych dziedzińców, a u wezgłowia znajdziesz tylko zerwane powrósło.
nie spoczniesz, nawet gdy kłębek szeptuchy wplącze się w kolce głogu,
prawda? możesz mnie ukryć na ostrzu igły wewnątrz kutej skrzyni,
a samemu grzać o samowar posępne dłonie i dumać. na próżno
wyplatasz zmyślne pułapki z mocnego księżycowego drutu.
żar--ptak odarty z ognistych piór nie przestanie kraść jabłek
z cudzych ogrodów. jeśli chcesz, spal moje błoniaste skrzydła,
gdy śpię. jestem sukubem, najdroższym szczenięciem lilith.
http://niusy.onet.pl/niusy.html?t=watek&group=pl.hum.poezja&tid=6231224
seahorse
LIST
kolejny dzień pod znakiem wielkich nieobecnych
słów. zdrabniamy się mechanicznie, mamrocząc
miłość bezmyślnie jak wieczorną modlitwę.
masz wzrok skuty grubą warstwą szkła. przykładam
lusterko do ust, sprawdzam czy wciąż żyjesz.
dawniej byłaś skupiona jak żółwica składająca jaja
w wilgotnym piachu, a ja potrafiłem cię ogłuszyć
zwykłym pocałunkiem. piłaś mnie rozwartymi oczami,
zrzucałaś skórę za skórą jak zmięte bibułki maków.
karma. miąższ opium w mrocznym ziarnistym wnętrzu.
lada dzień ostrzyżesz jej włosy na chłopca. nie zostanie ci nic
prócz błękitnej żyłki pulsującej żałośnie na skroni. już dziś
masz ścięgna skręcone w supły i piersi pełne kamieni.
obiecaj że od jutra będziemy młodsi. bądź znów jak lampion
z japońskiej bibuły, rozpięty czule na kruchym szkielecie.
zalej nas żółtym światłem. wybaczmy sobie wszystkie
nasze śmierci.
http://niusy.onet.pl/niusy.html?t=watek&group=pl.hum.poezja&tid=6231224
Wiersz listopada z roku 2002
przyjaciel
Zhenobiusz ... (wigilia odejścia)
Zhenobiusz naradza się z sobą
(ona rozczesuje na poręczy krzesła
zesztywniałe palce prządki)
nad wyborem najodpowiedniejszej pory
na ostateczną metamorfozę
wszystko dotąd było wstępem
utkała mu
chałat bardzo zgrzebny
krawat garnitur i kokon
przeciekają jej między palcami
cząstki elementarne i cała fizyka kwantowa
wraz z metafizyką
i rozsiewa go między poplątane motki
- uciekaj uciekaj jeszcze nie teraz
jeszcze nie czas
na twoje narodziny
i za późno na godną śmierć
poczekam na ciebie
z martwym krosnem w łonie
w domowym zaciszu
do wyczerpania ostatniego pokładu
autoironii koniecznej
ostatniego śmiechu
jego ostatniego echa
w pustym pokoju
do zachowania
jakiej takiej
należytej
powagi
i resztek
jest mu tak dobrze
jak jest
jak musi być
tylko czemu ucieka
zawsze spóźniony
spóźnieniem rozciągniętym w czasie
jak guma z majtek Kloto
|
|
|
|