Index      Wstęp    Styczeń    Luty    Marzec    Kwiecień    Maj    Czerwiec

Lipiec    Sierpień    Wrzesień    Październik    Listopad    Grudzień


TYTUŁ AUTOR OCENY
SUMA
I *** [w szufladach trzymasz książki] bee
4 1 5
10
II Calineczka weronika
2
2
III początek odrostek
3 1 3 2 5 5 3 5
27
IV sól [zestaw] brzanka
5 1 5 3 4 3 5
26
V *** (wyszła na balkon) Blackbox
3 2 2 3
10
VI butelka j ( an )
1 5 5
11
VII Trudne czasy atma
1 5
6
VIII figi w maku Blackbox
1 4 2
7



odrostek

początek


ścieżka młodych matek z nagimi niemowlętami przy piersi
zaczyna się na granicy lasu i wije się w wysokich trawach
aż do drogi prowadzącej bezpośrednio do bram wioski

tam przekracza strumień i młode matki rozpuszczają włosy
udając dziewczęta bawiące swoje rodzeństwo brodzą
w wodzie po kolana i ochlapują przykucniętych na brzegu

mężczyzn obserwujących ukradkiem gdyż oni nie mogą postawić
stopy na ścieżce bo ta mogłaby później zgubić jedną z kobiet
i młodzi ojcowie osuszają nogi matek podczas gdy one karmią

podarowany Dzień - jeśli jest synem lub Noc - jeśli jest córką


http://niusy.onet.pl/niusy.html?t=watek&group=pl.hum.poezja&tid=5924194





brzanka

sól [zestaw]


semona sehada


nie wiecie kim jest semona sehada
a ja nie wiem czemu właśnie ona nauczyła mnie
warzyć sól.

białe głowy jej dwóch synów wystają z martwych
równin. powietrze jest właśnie takie. choć nie
znają szeleszczących zgrzewanych foliowanych opakowań
na ciała, znają wszystkie wymiary ostrej zimy. każdy

mówi w obcym języku. doskonale rozumiemy. morze
moje płuca.



nie napisać wiersza o zmartwieniu hadriana

jackowi


właśnie tak można napisać wiersz o zmartwieniu hadriana
schowanym w czarnej skrzynce telewizora. proszę mi pokazać
jak na tym grać. "to proste, wystarczy wejść."

wychodzisz z boku i jesteś tak piękna. burza
która przeszła bokiem. podkreślone piersi --- bo są
ważne --- chowasz we mnie.

archeologowie biedzą się nad saksofonem. jak zwykle podniosę,
nie będę potrafił zagrać. zakopię nas w kornwalii pod drzewem
truskawkowym usta w usta, pogańskim rytuałem.



moja zoologia


będziemy tak stali ramię w ramię i serce
przy sercu. wtedy powiesz że nigdy nie zdradziłeś
i to będzie prawda. pochodnie, fajerwerki, dłonie
palą się. "jasne. równe szanse."

morze rozbija o skały jak namiot nasion
bank historii. szachiści wymieniają anny kaśki magdy
prawdziwe królowe. wymyślone w kolorze sjeny,
okruszki, nadpalone z ubytkiem, bose.

przeczytałabym ci jeden wiersz. trendowaty i alergiczny
jak doktryny lęgowe świetlików. tymczasem obejmujesz sarnę
wczoraj ją zabiłam. czy myślisz że mogłabym?





Wiersz lipca z roku 2002


szota

Trzy przechadzki


Trel. Majorowy dzieci śpiew. Uśmiechy.
Lipcowy motyl plącze się czule,
Czupurnieje: to paź. Mnóstwo czasu ma,
Aby do grzechu nakłonić zazulę.

Z gruszy cukrowych lecą ulęgałki.
Ojciec spracowane odmierza kroki.
Z półsennych ganków kosa gwizd głęboki
Woła przechodniów ciągnących zapałki.

Jodły i świt. Mróz dubluje kontury
Parafinowym haftem sopli. Gawrony
Pieją swoją surę. Osamotniony
Położysz krótki cień na dnie marmuru.

Kalisz 2,3 lipca 2002
^ do góry   
Strona istnieje od czerwca 2002 r. © Copyright Zespół 2002-2006.
Teksty są własnością autorów. Kopiowanie wyłącznie za zgodą autorów.
south beach Depresja