|
no, przecież nie mogę się dać nabrać na Vlada Tepesa? "sen"
bezwzględnie pasożytuje na rybie, ale poproszę "sen", jako spójniejszy.
Justyna Bargielska
Poezja
Para: tytuł i ostatnia linijka mordują wiersz w sposób makabryczny.
Takie rzeczy powinny być karane nawiązką na TOZ. Środek też
pasowałoby podczyścić z Vladów Palowników i
przemocy-wielkich-owadów.
Wiersz-konkurent: sam w sobie nie taki rozpaczliwie słaby, jednak
nie wytrzymuje napięcia wobec rozpędzonych obrazów i rozbuchanego je
est un autre konkurenta. Przypadek pecha w losowaniu, zdaje się.
Miłosz Biedrzycki
Zupełnie różne wiersze. Pierwszy natchniony, buntowniczy, drugi dużo prostszy, bez moralizatorskiego zacięcia - i ten podoba mi się bardziej. Są ciekawe fragmenty w "Poezji", np. "skafandry kropli", ale już tytuł źle wróży, a tautologiczne zakończenie jest gwoździem do trumny dla tego wiersza.
Drugi utwór z tej pary nie jest dobry, nie wiem nawet czy jest średni, ale czuję przynajmniej jakąś szczerość, która promieniuje z tych "pomarańczowych nocy" i to jak widać tutaj wystarczyło.
Trafiłem w piątek na wybór wierszy Herberta w PIW-owskiej "Kolekcji poezji polskiej XX w." We wstępie Herbert pisze: "Najbardziej w poezji współczesnej podobają mi się te wiersze, w których dostrzegam coś, co nazwałbym cechą przeźroczystości semantycznej (termin zapożyczony z logiki Husserlowskiej). Owa przeźroczystość semantyczna, jest to własność znaku polegająca na tym, że w czasie używania go uwaga jest skierowana na przedmiot oznaczony i sam znak nie zatrzymuje na sobie uwagi. Słowo jest oknem otwartym na rzeczywistość.
Mniej natomiast (a czasem zupełnie nie) podobają mi się wiersze gęste od metafor o wydziwnionej składni, "wiersze przedmioty", poza którymi nic nie widać, których celem jest zatrzymanie uwagi czytelnika na mistrzostwie autora."
Paweł Dymek
Los zetknął w tej parze dwa niestraszące horrory. Wizje klasy B, efekty
klasy eeee. W pierwszym jest więcej fragmentów zasługujących na uwagę
("zaczynam się we wszystkich kierunkach", "wbijam siekierę w niebo i tryska
Bóg"), ale są też koszmary językowe niezamierzone (druga strofa), dowody
bezradności wobec języka, a wreszcie poczucie misji poezji, które by może było strawne dla romantycznych improwizatorów, ale dla mnie jest wyłącznie śmieszne.
Dlatego wybieram równie nieciekawy, ale sprawniej napisany "sen".
Graal
sen
Gotowa byłam się poddać. Wybór jednak ułatwiły wybryki gramatyczne Poezji w rodzaju: "a potem idzie natchnienie jak/Vlad Tepes z kohortą palowników/który przemocy wielki owad dosiada/moją krew pielgrzymującą".
Dodatkowo znalazłam coś ujmującego w tych niepoprawnych przecież stylistycznie: "Jonaszach strachem przesiąkniętych/w obłędnej karuzeli grozy/znaczonej kręgiem dziwnych figur/na których galop aż do końca".
Urszula Wacławczyk
|