|
bez komentarza
pamiętam co mi powiedziałeś dziadku, leżąc zgięty jak zapałka na łóżku
o metalowych nogach nakrapianych farbą, że nie kochasz
swojego kota bo jest twój i że kochasz bezpańskie bo nie są twoje
a potem pamiętam komentarz babci, gdy złapała cię za rękę
i wzrokiem czułego esesmana pogładziła paznokciem po oku
mówiąc że nigdy nie kochałeś swojej krwi i mówiąc to spojrzała mi w oczy
oczekując niemego potwierdzenia a jedyne co dostała to mój własny
tchórzliwy wzrok
mc |
pc |
jf |
mg |
km |
mp |
uw |
suma |
5 |
3 |
3 |
3 |
4 |
1 |
5 |
24 |
9 - 13 |
77 |
Cattus Kitekattus |
Sobota (bez gorączki, bez nocy)
Ptaki: czarne krzyżyki kołują po lotnisku nieba, kluczą
zgodnie z rozkładem pory roku. Nie wykluczone,
że szukają swojego miejsca, a może tylko rozwijają
skrzydła? Prawie ocieram się o ten widok, kiedy
przecieram zroszone szronem okno. Odmierzam czas
odczytując daty ważności z rzucanych kotu do zabawy
plastikowych klipsów, które spinają opakowania
z pieczywem. Jest czternasty: cały dzień zmarnowałem
biegając po kwiaciarniach w sprawie więdnącego fikusa,
rozmawiając z kobietami o kwiatach jak o chorych
krewnych. W ramach akcji ratunkowej kupiłem worek
ziemi uniwersalnej. Grudki chrzęszczą między kartkami
książki, rozłożonej grzbietem na brzuchu. Półleżę w półśnie
przy sztucznym świetle. Fikus odżywa, kot wygrzewa
się, wzrok marnuje - literalnie.
mc |
pc |
jf |
mg |
km |
mp |
uw |
suma |
4 |
4 |
3 |
2 |
4 |
4 |
3 |
24 |
9 - 13 |
106 |
błąd składniowy |
wykrot
spłonęło żyto, świt z wykrotu dymi
idę z palcami mgłą pokrwawionymi
[Grochowiak]
wyjścia były zaludnione
przecisnął się przez kratę w oknie
biegnąc kaleczył pięty
na mszy fioletowe światło
w dziecięcym pokoju nożyczki i przedmioty
ostre ułożone na szafach. już wtedy musieli
przeczuwać
wiedzieli iż w kościele mdlał umyślnie
tłumaczył to nieświeżym kadzidłem
jak go wynieśli na zewnątrz zaczynał biec
i ani się obejrzał
przy rynku sprzedawczyni czereśni.
ma go w garści ma w garści cieknącą ślinę
czereśniarka stara jak życie, jak życie
nieprawdziwa dzieciak iskry pod powieką.
nikt ci synku nic nie da jeśli nie zapracujesz
synku za darmo nawet czereśni nie
dostaniesz tak synku uczyć się życia musisz.
zostaw to gówniarzu nie dotykaj nie twoje.
pobiegł przez wykroty lat dokąd nie powinien
się oddalać miażdżył kradzione owoce
tak synku, nic dostaniesz sam się
ze wszystkiego okradłeś
tak synku
tak
wyjścia były zaludnione
przecisnął się przez kratę w oknie
biegnąc kaleczył pięty
dzieciak oczy pod powieką
mc |
pc |
jf |
mg |
km |
mp |
uw |
suma |
3 |
3 |
3 |
4 |
3 |
4 |
4 |
24 |
Makatka z Wypstrykania
na początku była jesień liście oddzieliły się od korzeni i pan
stworzył swoją osobę na obraz i podobieństwo człowieka
pan zobaczył że obraz był dobry nawet cyfrowy ale nie posiadał logiki
zmajstrował więc pan na obraz i podobieństwo pro logic
dał mężczyźnie władzę z aktywnym przyciskiem mute
lecz przestrzegł przed pokusami
człowiek porzucił aniołka cieciującego kładkę
i animował swoje kilkanaście cali wiary
rasowo przekrzywiając głowę
moc pana ukryta była za obrazem
w głosie
zaprawę powiadam wam wysyłam między cegły
przyłóżcie się zatem do pionu poziomicą którą wam daję
zaprawę powiadam wam od świtu wam daję rzucając kij
błogosławieni niech będą ci którzy aportują
na oczach zgromadzonych następuje poświęcenie
przed papieżem na kolanach na błyszczącym papierze
wara wam straszy hycel wara
zaprawę powiadam wam zrobię z cukru pudru
już niedługo nadejdę na sondaż ostateczny
legalnie nienarodzonych kości lub patyka
zbitego na śmierć z patykiem
na dwóch kończynach stara się łapać równowagę
człowiek wypstrykany lewizną jak słuch barmana
pstryk pstryk trzymaj pion daj głos
zaprawdę mute
mc |
pc |
jf |
mg |
km |
mp |
uw |
suma |
4 |
4 |
4 |
4 |
2 |
3 |
3 |
24 |
dzień z komiksu
codziennie przydarza ci się jakby sen z efektem
powietrznej poduszki kraksa kraksa rybi oddech
i wiesz: wszystko płynie a ty leżysz
na asfalcie jak na łące nagle
nic się takiego nie dzieje
i jesteś uratowany leżysz na asfalcie
jak na łące i myślisz o ustach nauczycielki kap kap
na dwudziestej szóstej rozpuszcza się krem
odwołane urodziny o jednego mniej a jednak
realizujemy scenariusz: pan w meloniku o lasce
lekarz o silikonie pani z kosmykiem włosów
męża przechowywanym od śmierci o chlebie i wodzie
a pomyśleć że chciała być zakonnicą i się utopić
we krwi świętej i białej więc znowu: odwołana
impreza reguł jakby mniej pijany cień pijany cień
mc |
pc |
jf |
mg |
km |
mp |
uw |
suma |
2 |
4 |
4 |
4 |
3 |
4 |
3 |
24 |
wycieczka
|
motto
kobieto, daj jałmużnę ślepcowi,
bo zaprawdę nie ma gorszej kary
jak być ślepcem w Grenadzie
Federico García Lorca
|
jechaliśmy daleko a pieprzony pepik ciągle oszczędzał klimę..
nigdy nie wysiadał. sagrada czy grenada parówki ponad wszystko
i ta śmieszna laska co go rwała na bluzkę calutką w cekinach.
w toledo ślady maurów w damasceńskiej stali
uwiecznione na zawsze w lodowym błękicie
chowały skrzętnie porzucone tajemnice
przed wzrokiem giaurów. nazajutrz
szalona alhambra mieniła się jak tysiąc kwiatów towarzysza mao.
on czekał na mezquita bo słyszał że mógłby tam jeździć autobusem.
ponoć dwie katedry zmieszczono w środku. to musi być bujda.
wysiadł. obejrzał zdziwiony coś o dziwnej nazwie mihrab
pomyślał że byłby niezły na schowek w altance.
malaga którą pani pepikowa lubiła w czekoladkach tak jak zimne piwo
była jakaś zwyczajna. słynna alkazaba wyglądała jak bunkier.
czym prędzej zawrócił do przytulnego wnętrza
gdzie pies kiwał głową, a w słonku się kręciła połyskliwa płyta.
komu parówki krzyknął i wyjął laseczce z lodówki smaczne piwko.
byle do wieczora.
mc |
pc |
jf |
mg |
km |
mp |
uw |
suma |
4 |
4 |
5 |
2 |
3 |
3 |
2 |
23 |
ostateczne spełnienie życzeń
gorące sny letnie perseidy celują w niespokojne tarcze:
brzuchy wystawione na znak: sen mara samsara
oswobodzone życzenia suną jak głodne wieloryby
zjeść coś wypić dać ciału się zwieść w pogoni
lgnę: do twojego snu próbuję ocucić spomiędzy oddechów
za późno: budzą się stopy łydki odrzucają kołdry wstaje
ostatni poranek: ręka alicji zamyka powieki królika
mc |
pc |
jf |
mg |
km |
mp |
uw |
suma |
4 |
4 |
3 |
2 |
3 |
3 |
4 |
23 |
14 - 16 |
87 |
Kunz Aulock vel Kyrielejson |
Bajki
Jak dotąd wzbudzałem jedynie zainteresowanie kobiet
o mocno zachwianych lub całkowicie zniszczonych relacjach
z własnym ojcem. A jest to szeroki i wiecznie pączkujący rynek,
prakosmos z wielkim prawybuchem. Relacje pogryzione
przez komary, zadrapania i sińce, wiecznie ciemny pokój,
bzykanie małych skrzydełek dzieciństwa. Po zabiciu, na prześcieradle
krwawa plama i ból. Wynajęty, by robić za potop - przychodzę.
Kolejna kobieta wykupiła abonament na potop! Pomimo ust
pełnych błota będzie to robić, będzie mówić, będzie słoną wodę
z podmalowanego oczka toczyć. Aż skrzydła zmokną, skleją się
w brakujący rozdział Biblii.
Więc stało się. Kobieta płacze, chce zachować twarz w moich
dłoniach, więc odcedza kilka suchych słów, mówi: Winny jest Noe.
Jego pijana i pełna wiary postawa, jego Arka i niepokojąca absencja
jednorożców na jego Arce...
Podaję chusteczkę, odwracając głowę widzę jak za oknem, na parapecie,
biały gołąb (zwiastun końca) przestąpił z nogi na nogę. Drgnął nieznacznie,
a ja poczułem się poruszony.
mc |
pc |
jf |
mg |
km |
mp |
uw |
suma |
4 |
4 |
3 |
1 |
5 |
3 |
3 |
23 |
Święto Jordanu
popatrz na topornicę święconą wodną frygę w której
ezopowe płyną łódki z kory, epigram bajek zapisując,
przez jaszczurki które w runach ziarenka piasku znak
nakreśliły ten sekretny z rosy i mgły nie żądając nic
w zamian, byśmy mogli przejść przez rzekę do traw
czerwonych pióropuszy, stając się obecnymi tu i teraz.
jak ogniste salamandry, czerwonoskórzy łucznicy od
wigwamów wiatru i wesołych chmur, skocznej antylopy.
ty i ja małe smoki, pośród nagrzanych słońcem kamieni,
odradzamy się w blasku prawdy która siedem lat płonie.
biegniemy co sił w nogach, do pomostu na drugą stronę
brzegu rzeki nieobutego wzgórza, mijamy midasowe eldorado.
miejskie rodeo gdzie się ujeżdża lub jest się ujeżdżanym,
pośród wrzawy przekupniów świątecznych ludwisarzy.
trudniących się lichwą z takim samym pietyzmem z jakim
dzwonią donośne dzwony katedr i wiruje ekstatyczny tłum
od zakładów bukmacherskich, od strony góry ukrzyżowania
którą pozostawić nam przyjdzie w tyle, w dniu wybrania.
mc |
pc |
jf |
mg |
km |
mp |
uw |
suma |
3 |
4 |
3 |
2 |
3 |
2 |
5 |
22 |
królestwo babci
po rozłożeniu kart pod stołem
bitwach serc i żołędzi
biegłam za dzwoneczkiem patelni
w kuchenne królestwo --
plantacje suszonego makaronu
ciasta rosnące na parapetach koty
na kolanach babci czytałam
obrazki z włóczki płynęły
łabędzie na kamizelce
szukałam skarbów w kredensie
(zielonych szkiełek zdjęć
kuzynek w komunijnych sukienkach)
wieczorem babcia sypała ziarno
zapraszałam ją na podwieczorek na pniu starego orzecha
nalewałam do lilipucich filiżanek gęste mgławice galaktyk
przepływały przez kołdrę pomalowaną w zodiaki
bałam się koguta piejącego czajnika
czerwonej paszczy pieca
wtedy babcia wyjmowała naszyjnik obwarzanek
stawiała za talerzem rosołu
trzymałam się jej spódnicy dziewięć lat
nigdy nie dała mi klapsa ani pieniędzy
(pamiętam tylko pierwsze kolczyki - złote listki dębu
i ostatnie - stuletnie półksiężyce - prezent ślubny prababci)
dziś rozkładam jej porcelanę i srebrne łyżeczki
na stole w swoim pierwszym mieszkaniu z paprocią
mc |
pc |
jf |
mg |
km |
mp |
uw |
suma |
4 |
2 |
5 |
2 |
2 |
3 |
4 |
22 |
O czymś
Właściwie chodzi o to żeby było o czymś
chociaż tak całkiem o czymś nie zawsze się uda
bo może to nie ważne
ze konie do rzeźni dają się wieźć w milczeniu
za to bardzo śmierdzą
żebym mogła powiedzieć
że boję się śmierci
I może to za mało
że pan Stasiek z dołu
co dał się zlać gaśnicą żeby przyjść na wódkę
( w najlepszych tatuażach jakie miał pod ręką )
sprawniej wychyla plastik niż kolega prawnik
choć jak on nie potrafi cytować Wojaczka
żeby z tego napisać
dobry wiersz o ludziach
A zbyt sentymentalnie
że kot tak domyślnie
oparł łeb na poprzecznie prążkowanym mięśniu
który zaraz pod mostkiem działa mi uparcie
i zawsze nierozważnie i zawsze wbrew woli
żebym mogła się przyznać
a więc się nie przyznam
Bo przecież tak naprawdę
nie ma o czym mówić
mc |
pc |
jf |
mg |
km |
mp |
uw |
suma |
2 |
4 |
4 |
3 |
3 |
4 |
2 |
22 |
* * * (to jest skomplikowany organizm...)
to jest skomplikowany organizm ale sprawdzałem
da się nad tym panować. na ustach mam sok z cytryny
odciski na dowód dbania o owoc. była mowa o cielęcym
zauroczeniu zatem nie zaniedbuje tego języka no i okna
są takie urocze. wychodzisz nimi jak przez drzwi.
można wiele zaniedbać w życiu ale
nie mówić do rzeczy to znaczy zaniedbać wszystko.
mc |
pc |
jf |
mg |
km |
mp |
uw |
suma |
4 |
4 |
2 |
1 |
3 |
4 |
4 |
22 |
|
|
|