|
(100) Genesis
Mój ty Faetonie najśmielszy!
Z rydwanu słońca spadłeś wprost
na łono mego Erydonu.
Zawisłeś nad udem bezcielesności,
rzeźbiąc myślą me bezkształtne
piersi , niedojrzałe biodra,
rzęsy skamieniałe.
Wyzwoliłeś ze mnie półkobietę,
której istota wypłynęła z
zielonego oka szarlatana.
(101) Bezsilność wiersza
Krzyczę moim wierszem
Nawołuję moją zwrotką
Wrzaski w rymach mieszczę
Krwawię wersem słodko
Krzyczę jak pod wodą
Nawołuję jak niemowa
Nie do przejścia przeszkodą
Okazują się być słowa
Tu poezja jest bezradna
By głębsze treści nieść
Nie pomoże muza żadna
Ludzie mają wszystko gdzieś
2003
(102) * * * (to jest skomplikowany organizm...)
to jest skomplikowany organizm ale sprawdzałem
da się nad tym panować. na ustach mam sok z cytryny
odciski na dowód dbania o owoc. była mowa o cielęcym
zauroczeniu zatem nie zaniedbuje tego języka no i okna
są takie urocze. wychodzisz nimi jak przez drzwi.
można wiele zaniedbać w życiu ale
nie mówić do rzeczy to znaczy zaniedbać wszystko.
(103) 10.01.2003
Mój anioł opiekun w kącie sobie siedzi
Biedzi się mój anioł , oj biedzi
Że w głowie pusto mam prawie
Że szampan w głowie pulsuje
Że za mężczyzną kochanym
W ogień bym mogła pofrunąć
Rwie pióra ze skrzydeł białych
Mój anioł opiekun stróż
Że wszystko mi pachnie różami
Choć w domu mam już sam kurz
Że świat wiruje mi w głowie
Po każdym naszym spotkaniu
Zbladł mój anioł jak papier
Smycz sobie przygotował
Skoro tak - powiada -
Mocniej cię będę pilnował!
(104) Czy takie mogą być marzenia?
na tej ulicy bieda pod postacią mężczyzn
opuszcza domy w kurtkach na każdy sezon
niecierpliwie wczesnym rankiem i po zmroku
gotowa łykać nadmierne dawki metali ciężkich
przemieszcza się od ławki do sklepów
by pokasłać gratisowo i wyłudzać grosze chodnikom
potem pełna wypitych litrów i zmęczenia
ściśnięta jak śmieci w żelaznym pojemniku
tłoczy się przy płotach w wysokiej trawie
próbuje ukryć tłumy brudnych nóg
bezwstydnie wdziewa maski z blachy falistej
odlewa się w krzaki z poczuciem wieczności
pobudza się do prokreacji i marzy
od jutra codziennie będę
kupować sobie jedną świeżą bułkę
można już
(105) Destrukcja
zniszczę twoje akwarium
nie szczepiony na wściekliznę
podwodny świat
magią moich pięści
odlecą motyle kawałki szkła
spłoszczone z odbić tych wieczorów
kiedy badałeś swój ocean
z plastikową anlantydą
zadepczę złote rybki
złożę ofiarę
pozostałe uduszą się
powietrzem
twoją wodą kolońską
podczas gdy ja z rozlanej wodzy
zrobię sobie ołtarz
zniszczę to akwarium
bo jest tak bardzo
twoje twoje twoje
(106) wykrot
spłonęło żyto, świt z wykrotu dymi
idę z palcami mgłą pokrwawionymi
[Grochowiak]
wyjścia były zaludnione
przecisnął się przez kratę w oknie
biegnąc kaleczył pięty
na mszy fioletowe światło
w dziecięcym pokoju nożyczki i przedmioty
ostre ułożone na szafach. już wtedy musieli
przeczuwać
wiedzieli iż w kościele mdlał umyślnie
tłumaczył to nieświeżym kadzidłem
jak go wynieśli na zewnątrz zaczynał biec
i ani się obejrzał
przy rynku sprzedawczyni czereśni.
ma go w garści ma w garści cieknącą ślinę
czereśniarka stara jak życie, jak życie
nieprawdziwa dzieciak iskry pod powieką.
nikt ci synku nic nie da jeśli nie zapracujesz
synku za darmo nawet czereśni nie
dostaniesz tak synku uczyć się życia musisz.
zostaw to gówniarzu nie dotykaj nie twoje.
pobiegł przez wykroty lat dokąd nie powinien
się oddalać miażdżył kradzione owoce
tak synku, nic dostaniesz sam się
ze wszystkiego okradłeś
tak synku
tak
wyjścia były zaludnione
przecisnął się przez kratę w oknie
biegnąc kaleczył pięty
dzieciak oczy pod powieką
(107) JA, BEATRYCZE, MÓWIĘ CI
Nie wierszami do nas, Dante,
nie wierszami.
Nie ukoisz głodnych zmysłów
tercynami.
Nie rymami, Dante, kołysz
nie rymami,
lecz mocnymi i pewnymi
ramionami.
Nie słowami nas zaklinaj,
nie słowami
ale dłońmi, miły panie,
i ustami.
Młoda skóra gładsza, Dante,
niż pergamin
palącymi więc ją zapisz
całunkami.
Rankiem, Dante znów zajmiemy się
wierszami.
Teraz jednak niech cię nazwę
Don Giovanni.
(108) Makatka z Wypstrykania
na początku była jesień liście oddzieliły się od korzeni i pan
stworzył swoją osobę na obraz i podobieństwo człowieka
pan zobaczył że obraz był dobry nawet cyfrowy ale nie posiadał logiki
zmajstrował więc pan na obraz i podobieństwo pro logic
dał mężczyźnie władzę z aktywnym przyciskiem mute
lecz przestrzegł przed pokusami
człowiek porzucił aniołka cieciującego kładkę
i animował swoje kilkanaście cali wiary
rasowo przekrzywiając głowę
moc pana ukryta była za obrazem
w głosie
zaprawę powiadam wam wysyłam między cegły
przyłóżcie się zatem do pionu poziomicą którą wam daję
zaprawę powiadam wam od świtu wam daję rzucając kij
błogosławieni niech będą ci którzy aportują
na oczach zgromadzonych następuje poświęcenie
przed papieżem na kolanach na błyszczącym papierze
wara wam straszy hycel wara
zaprawę powiadam wam zrobię z cukru pudru
już niedługo nadejdę na sondaż ostateczny
legalnie nienarodzonych kości lub patyka
zbitego na śmierć z patykiem
na dwóch kończynach stara się łapać równowagę
człowiek wypstrykany lewizną jak słuch barmana
pstryk pstryk trzymaj pion daj głos
zaprawdę mute
(109) dzień z komiksu
codziennie przydarza ci się jakby sen z efektem
powietrznej poduszki kraksa kraksa rybi oddech
i wiesz: wszystko płynie a ty leżysz
na asfalcie jak na łące nagle
nic się takiego nie dzieje
i jesteś uratowany leżysz na asfalcie
jak na łące i myślisz o ustach nauczycielki kap kap
na dwudziestej szóstej rozpuszcza się krem
odwołane urodziny o jednego mniej a jednak
realizujemy scenariusz: pan w meloniku o lasce
lekarz o silikonie pani z kosmykiem włosów
męża przechowywanym od śmierci o chlebie i wodzie
a pomyśleć że chciała być zakonnicą i się utopić
we krwi świętej i białej więc znowu: odwołana
impreza reguł jakby mniej pijany cień pijany cień
|
|
|