Index   |   I etap   |   II etap   |   III etap   |   Wyniki

1.00   |   1.01   |   1.02   |   1.03   |   1.04   |   1.05   |   1.06   |   1.07   |   1.08
  |   1.09   |   1.10   |   1.11   |   1.12
Podsumowania   |   Tabela ocen   |   1 - 8   |   9 - 20

 
(50) Mohikanie na spacerze

Tu cheruby smukłe jak arkady
ręce złączone trzymają
nad naszym młodym szaleństwem
narzeczeństwa czas błogosławią

Bóg spod pióropusza katedry
w nas radosne zapuszcza źrenice
niby w dymu przyjazne obłoczki
ten niemy sukcesu okrzyk

Grzywaczami wznosi się Rynek Stary

Ach przywiążmy gołąbka soboty
mym żywicznym twym błękitnym
spojrzeniami w jedną wiejącymi stronę
Niech nas ptaki dnia nie porwą w szarość

Grzywaczami opada Stary Rynek





(51) SOLINA

Ażurowo-białą pokryty tkaniną
wschodzi ranek nad zieloną Soliną
obok Ciebie wśród ponętnej ciemności
leżę naga w pąsie dziewiczości
delikatna niczym chińska porcelana
nierealna jakby z iluzji utkana
złoty promień puka już do okien
Ty mnie pieścisz pożądliwie wzrokiem
patrzysz na mnie słodko, nieprzytomnie
zdobywając w myślach, krok za krokiem,
zakazany szczyt...





(52) Wiatr

Rosół wymknął się z palców, barszcz o jednej pinezce
walczy aby pozostać. Dziś mielone z frytkami
przyszpilone podwójnie. Dziś tylko ciężkie dania
bo na sznurach do prania pasiaste koszule
prężą swoje rękawy obejmując w tańcu
nieistniejące kochanki ulotne jak wkładki
do porannej gazety.

Dziś lniane obrusy
ogrodowych stolików
ropuszeją na słońcu.

To dzień tych którym nielekko
święto wiatru w oczy
dzień sądu lekkoduchów
o ulotnych myślach

Więc trzymaj mnie za rękę i myśl o mnie ciężko
myśl o mnie jak o drzewie, zobacz we mnie kamień
dziś trzymajmy się nisko i czytajmy słowa
tylko z ust. Bez oddechu by nie drażnić wiatru.





(53) Majtki na sznurku

        Środa, 26 maja 2004
        godz. 18:47

Bujają...
wiatr je wącha wiatrów całą zgrają

a czyje to?

trawa trawi ściekające krople:
może nosiły je sople zimy na lodowej pupie?
a wiosna je uprała
uprała zimy majtki głupie

a słońce rzekło:
przecież to moje! Zobaczcie jakie nagie na niebie tu stoję

a niebo rzekło:
chmury kryją prawdę
a prawda na to:
majtki ładne!
ani nie słońca
ani nie zimy
tylko poety co pisze te rymy.





(54) * * * (zatrzaśnij drzwi)

zatrzaśnij drzwi
głośno
żeby nie kusiły
smugą światła
tańczących uniesień

zniknij
jesteś tylko znem
wymyśliliśmy to
uprawiając czary
z naszych ciał

zasyp piaskiem
niepotrzebne myśli
jak wtedy
biednego chrząszcza
-ja nie jestem biedna

mam serce





(55) FUTURYSTYCZNIE

Wiesz to, co widzisz, chwytasz i łapiesz
Ciskając guzikiem prehistorii się upijesz
Wtem wstanie przed Tobą Guernica
Poprzez okaleczone słowa poplecznika

Cywilizacja, kultura - wiesz i widzisz
Cieknącą z nich obłudą się brzydzisz
Patrz - pokazują nową historię- Ciebie
Uporczywością czasu zobaczymy siebie

Nigdzie indziej jak w muzealnej witrynie
Podpisanych "Rzeczy dziwne naturalnie".

Pokaleczone słowa sto tysięcy razy
Powtarzamy w mechanicznej twarzy wyrazie
Maska na facjacie znosi obrazy
Wytrzymujemy w nich w nichilicznym mrozie

Wywarzyliśmy drzwi otwarte na oścież
Ciskając guzikiem wczorajszej prehistorii
W nasze drzwi nie załomocze moździerz
Nie poproszą w gazową gościnę krematorii

Samochód, sex, pijane wieczory
Wyciągają patologiczne maski zmory
Nie pytam, komu wybija ostatnia minuta
To ginie, dwudziestojeden wieczna maluda.





(56) ona

Wiele by trzeba słów kochany brunatnych i ciężkich
łez rozpalonych żarem drżących myśli na wiatr
rzuconych nadziei i marzeń młodzieńczych czyli głupich
teraz praktykujemy szczerze milczenie

Ot ile mam te dłonie zaskorupiałe w pracy
którymi chociaż pomóc mogę posprzątać pozamiatać
grube są i szorstkie więc już nie przemienią godzin
w dom westchnień rozlanych ukosem

Twarz wiem nie jest piękna w poprzek
wyschnięte koryta wrażeń i skóra już o zachodzie
jak całe ciało bliżej niż dalej ale jeszcze starczy
ciepła aby ugotować obiad zaparzyć herbatę

A co obiecam wierność myśli i ciała i
wiem że poświęcam nie więcej jak drwa rzucone
w ogień martwe nie rosną tyle dla Ciebie
posmak zerwanego owocu

Teraz już nie myśl czekaj przyniosę kapcie
połóż się i nie wiń straconych złudzeń
przecież po to istnieją cieszę się tyle zostało
z poddanego królestwa chociaż schronienie
przed deszczem i chłodem wieczoru





(57) w jeziorze...

dryfuje
pode mną mielizna
pośród tataraków
dryfuje
wpatrzony w błękit nieba

czekający

dryfuje
niczym kłoda
jednostajnie kołyszący
dryfuje!

wyczuwam czarowne wonie
obok mnie Nimfa

dryfujemy





(58) O czymś

Właściwie chodzi o to żeby było o czymś
chociaż tak całkiem o czymś nie zawsze się uda
bo może to nie ważne
ze konie do rzeźni dają się wieźć w milczeniu
za to bardzo śmierdzą
żebym mogła powiedzieć
że boję się śmierci
I może to za mało
że pan Stasiek z dołu
co dał się zlać gaśnicą żeby przyjść na wódkę
( w najlepszych tatuażach jakie miał pod ręką )
sprawniej wychyla plastik niż kolega prawnik
choć jak on nie potrafi cytować Wojaczka
żeby z tego napisać
dobry wiersz o ludziach
A zbyt sentymentalnie
że kot tak domyślnie
oparł łeb na poprzecznie prążkowanym mięśniu
który zaraz pod mostkiem działa mi uparcie
i zawsze nierozważnie i zawsze wbrew woli
żebym mogła się przyznać
a więc się nie przyznam
Bo przecież tak naprawdę

nie ma o czym mówić





(59) Ostatnie pożegnanie

Przybyło nam jeszcze kilka lat panowie.
Dla wieczności tylko jeden moment,
dla nas wieczność.

Lata to byłe chude czy grube,
już nie nam osądzać.

Siwe włosy, zmęczone twarze,
lekko powycierane garnitury.
Nie ma się tutaj czego wstydzić,
więc się nie wstydźcie.

To jest pokolenie o kilka lat młodsze.
Ono zrozumie, zapomni,
ono ma ważniejsze sprawy na głowie.
To jest pokolenie rozumne.

Dwie głupie wojny nie znaczą tutaj nic
przy wybuchu gwiazdy
jednej czy drugiej.
Wszechświat się nie obraża.
Z wszechświata nie widać nas nawet.

Niejedno jeszcze dziś pierze się sumienie,
które niedawno okazało się przydatne.
Modny frak wyjąć z szafy zawsze miło,
mucha pod szyją wyprana z odpowiedzialności
dodaje szyku i elegancji.
Cały ten wizerunek z łatwością można by
posądzić o dobroduszność.

Autobus już podjechał panowie.
Na wasz odjazd świat zawsze jest gotowy.
Trzeba tylko jeszcze zapłacić za bilet,
trzeba bagaż oddać na wieczne przechowanie,
trzeba żonie pokiwać z daleka.

Inny się czas już nie trafi.
Innego pożegnania już nie będzie.
^ do góry   
Strona istnieje od czerwca 2002 r. © Copyright Zespół 2002-2006.
Teksty są własnością autorów. Kopiowanie wyłącznie za zgodą autorów.
south beach Depresja