|
http://niusy.onet.pl/niusy.html?t=watek&group=pl.hum.poezja&tid=6299030 Październik 2003
Marcin Cecko
powroty
droga mgiełko nie uwierzysz styczeń i słońce
czy warto zajmować się czymś innym niż
oddawać się światłu uciekać cieniom i zlewać
się zlewać z tłem moje pytanie brzmi czy jest
coś dalej bo jeśli nie
bo jeśli niewiele więcej to może można
zatrzymać się i odetchnąć co
ale tutaj ani tchu na marne nie wypuszczam
tylko jak najwięcej wchłaniam i nie puszczam
udzielamy się w kulturze i konstruujemy dobro
byt mój chłopiec buduje lustro w którym przejrzeć
się będzie mogło to odrapane jak niektóre bilbordy
pokolenie po pierwszym goleniu
siedzę w pokoju
jest niezwykle jasno że aż raz po raz razi jak za karę
wielki bałagan książek które kochają się tymi informacjami
lecz jak to skoro to tylko kartki pap. a wcześniej drzewa
więc co trupy drzew się tak obmacują to dopiero wizja
żeby tak rzeki z naszymi popiołami zmieszały się
tak czy siak nic z tego nie wynika dla mojej sytuacji
opowiadam sen w którym biegłam naga i nie czułam
biegu choć to nie do końca prawda czułam coś w piersiach
albo w kręgosłupie gdzie to jest gdzie ten bóg jest we mnie
biegłam po okręgu i nie czułam nagości dopiero jak stanęłam
jeśli on gdzieś jest może być tylko w ciele ale w żadnym dziele
gdzieś siedzi i czeka na najcięższe ćwiczenia już jak lądowałam
zwalniałam to czułam się twardsza i ograniczona wstyd stąd
dotąd wstyd widzisz
wróćmy do bałaganu niesamowite zaraz pójdę po bułki
i się przeziębię bo zdejmę szalik i czapkę a być może płaszcz
i płaszcz i płaszcz
z dziurką wszystko dobrze z panem fiutkiem również
tylko że za mało coś chce we mnie więcej
droga mgiełko w styczniu taki żar że
niemożliwe ukryłam wszystkie ubrania
przed praniem bo spada barwa i
zwiększyły się skurczenia tkanin
szorstka szyja i pod cycuszkiem ałka
odrobinę jestem obolała lecz jak na
styczeń trzymam się trzymam - powaga
chłodne są kafelki na podłodze łazienki
coś my o tym wiemy ale doprawdy trzymam się trzymam
bez kitu lamenty owszem dla rozrywki oraz
między płciowej gierki
ostatecznie społeczne interesy otaczają nas
ostatecznie poza spełnieniem społecznym nic
nam się nie oferuje katalogi milczą doradztwa
personalne liczą na doświadczenie lecz
żadnych doświadczeń już się nie prowadzi
tyle paplam być może nawet powtarzam się
i to co teraz słyszysz słyszałaś już mgiełko
podobno dopiero wtedy to się liczy gdy liczba
powtórzeń kombinatoryka oraz
statystyka zdane zapomniane potem wakacje
turcja rozrywki odloty ach jak to było skóra odchodzi
od zmysłów lekko opalona wróciłam
w uścisk cudownego miasta
sporo już zrobiłam dużo zarobiłam nieźle ubawiłam
i co dalej gdybym wzrok utkwiła w jeden punkt
pewnie uschłabym a sucha a na co wam ja sucha
mój chłopiec nie chciałby dziecka jeszcze
później ja się zestarzeję zetrę i unieruchomię
błędne koło urojeń może kupić kota rybki
oraz żabę psa to żart moja droga
nie dobiega końca moja droga
biegnie asfaltowa ciężka trochę mięknie
koło lata potem tylko koleiny koleiny rozklejone
lecz już nigdy polne proste trudne wyboiste
wąskie no i prymitywne
http://niusy.onet.pl/niusy.html?t=watek&group=pl.hum.poezja&tid=6231224
gomorrha
Na obcasach piżmowy skrada się wieczór
Długa jest noc dla czuwającego. I wieczór dłużej niż nasze spojrzenie
ufa szarości, jakby nie istniał poza wielbicielem. Tylko dlatego
wolno mu milczeć, kiedy my, przez ramię, szukamy słów przejmujących
drżeniem.
Nie ma ucieczki przed biegnącym cieniem, a kocie łapy mkną lekko po brzegu,
żeby zanurzyć się w naszym konturze jak brzeg istoty zanurza się w biegu.
Jak cicho. I głos we mnie milczy. Niech zakołysze nadchodzącym echo.
Bezbrzeżnie, przedwczesny na przekór, na obcasach piżmowy skrada się
wieczór.
http://niusy.onet.pl/niusy.html?t=watek&group=pl.hum.poezja&tid=6247711
melisa
zatańcz ze mną
|
|
|
zanim dotkliwy chłód poranka zamrozi oddech szronem nocy
pobiegnę jeszcze w bryzgach światła popatrzę rudzielcowi w oczy
o jakaż cisza w leśnym parku wystudza ciepłych nut strumienie
czernieją głusze pośród głogów i dopalają się płomienie
dzikiego wina na opłotkach po białych murach na poddasze
wędrują poplamione palce i zaglądają przez judasze
ranki odziane mgłą i chłodem płyną przed siebie jak łabędzie
w srebrnej zatoce wykąpane; jeszcze przez chwilę tak tu będzie
nim się rozmyje ekspozycja wytarta białym puchem waty
zatrzymam liścia klosz zielony zabiorę żółcie i bławaty
http://niusy.onet.pl/niusy.html?t=watek&group=pl.hum.poezja&tid=6209999
wilczysko
W progu...
...neonowa Wieża Babel, Aurora Borealis. Cały wyjazd był gapieniem
się w katedrę. Na witrażach, spławianych Nysą do szczęśliwszych
krajów, kochało się rozbiegane stado zajączków. Zajączki były na
twarzach były na suficie; dotykane ręką lizały opuszki, aż do śmierci
ze śmiechu. Na ołtarzu szarlotka z advocatem, dla koneserów to co
zwykle, dla reszty szyszki. To po co mistykowi cynowa misa spytałem, a
kustosz - 'stary belfer', cytował stany pośrednie między dobrem a
złem; te same, które miały prowadzić na drugi brzeg rzeki i leżały w
postaci witek na wozie drabiniastym. Dzieci biegały, Boże, jak się to
robi? Groźba stołu wisiała nad miastem
Dym kosztuje 500 pln-ów. Kadzidła przez okno; diabeł znalazł okno w
szczegółach, widocznych przez nie dopiero nad ranem, kiedy się nie
wygladało. Kiedy samotnie można było wyobrażać tę panią w trzeciej
ławce i tego pana pod stallą, jak bezgłośnie wypowiadają słowa
modlitwy. Pobierał opłaty za cyrografy in blanco, buszował w trawie i
zieleniał na srebrnej paterze. Mhm.
Pan tu nie mieszka. Nie mieszkałem, ale chciałbym, w tym domku na
skarpie, gdzie nie trzeba wybierać pomiędzy pokojami wieloosobowymi.
Zmieszczę się na korku, w puszce orzeszków z miodem, nawet w uśmiechu
tej dziewczynki, która niepewnie podawała mi swój wiersz z obrazkiem
pajacyka, gdy z całych sił trzymałem się stołka barowego, bo z tego
żalu, to można upaść w liście - za złotówkę - na ścianach.
Napisy na płytach czytałem bez zrozumienia. Czytałem jak wioskowy
głupek udający że potrafi; musiałem usłyszeć. Nie ma kobiet
dzierżących klucze do cudzych kościołów; są kościoły, które dla kobiet
otwierają się same. Można się wemknąć w uchylone, przycupnąć pod
chórem i uważać, żeby anioł nie nakapał stearyną za kołnierz.
Rozróżniałem tylko pojedyncze słowa, te niewypowiadane: 'przerębel',
'oko', 'liście'.
Anioł nie mógł nakapać. Wszystkie niepalne knoty zamienione w struny
posłużyły dzień wcześniej do świecowania uszu. Pacjenci mają silne
organizmy. Na ścianach olej.
- Chciałbym panią przeczytać. Pani zna na pamięć? Nic z tego nie wyjdzie.
W nawie bocznej tryptyk. W części centralnej życie kopie poetę w
dupę. Po prawej poeta w otoczeniu wyznawców gorszego boga. Po lewej, w
łóżku szpitalnym, poeta z żytnią colą i stróż podający mu węża
zwiniętego w klamkę.
Na samym dnie katedry ktoś szuka klucza. Przemyka pomiędzy żebrami a
za nim cień obronny. Trudno podejść. Błękitne żyłki w kamieniach -
mozaika na posadzce. Spadanie odbywa się w druga stronę.
Przy wyjściu - woda święcona baśniami; błądzenie - bo drzwi wejściowe
prowadzą do katakumb. I cholerny ból głowy. Zmienił się czas.
http://niusy.onet.pl/niusy.html?t=watek&group=pl.hum.poezja&tid=6287333
KasiaKam
kolacja we troje
zasady umierania są umowne
ja umieram
ty mówisz że ładnie wyglądam
i że wszystko będzie dobrze
kiedy leżę w białej koszuli
śmierć wyczesuje mi włosy
rozrzucając je na dywanie
bierzesz odkurzacz i mówisz
że mam srebrzystą głowę
i że wszyscy mi tego zazdroszczą
wieczorami przynosisz wino
żebym mogła się śmiać
a czasem także zgrabne sukienki
i pantofle na obcasach
których stukot zagłusza
skrzypienie w kolanach
nocą wtulamy się w siebie
staram się naśladować twoje bicie serca
i oddech
rano budzę się z odciśniętym na policzku
fragmentem poduszki
- pamiętaj zadzwoń załatw odbierz
nie zapomnij - prosisz
podając mi torebkę
mam w niej dowód osobisty
z wpisaną datą urodzenia
na wypadek
gdyby śmierć chciała mnie wylegitymować
gdy biegnę do autobusu
żeby zdążyć na pierwszą zmianę
http://niusy.onet.pl/niusy.html?t=watek&group=pl.hum.poezja&tid=6255238
Asasello
talia
wołali za nią wariatka
tu mówią
to nie jest przypadek
o siódmej dają zupę z krupami
każą gapić się w okno
choć tego nie mówią
więc kiedy tylko można
gramy w chińczyka i w dupę biskupa
w szachy nie gramy bo nie chcemy grać w szachy
z każdą jesienią nasze dłonie są gładsze
podobno od leków
ale my wiemy że to od kart
teraz jest dobrze
odkąd pomyliła pokoje
położyła się obok przespaliśmy noc
teraz się uśmiechają
my też
uśmiechamy się z nich
http://niusy.onet.pl/niusy.html?t=watek&group=pl.hum.poezja&tid=6218759
weronika
gdy nie są razem
pistoletem wystruganym z dwóch palców
rzuca kaczki
ogoniaste żółcie zbiera w bukiety
rozsypuje na dywanie
kopie ją w brzuchu
ona otwiera kopertę
wyjmuje czyste zgłoski kochania
majtają się pomiędzy nogami
ukręca główki piersiom
gołębie znowu pomyliły dach
woła do sąsiada -
jak mam wleźć
tydzień odkąd od niego przyjechała
torba leży jak zaśmiardła ryba
wymiętoszone swetry
rozmemłana bielizna
pyli się na czarnym i twarzach
które kazał ucałować jak zwykle nikogo
tired mind - mówi na zdjęciu -
łammy się godzinami milczenia
abyśmy się spotkali w królestwie nie.
http://niusy.onet.pl/niusy.html?t=watek&group=pl.hum.poezja&tid=6243059
Rosa
dodatkowy cierń
babcia
jak jabłuszko uschnięte
koscielnie odziana
w lakierkach
prawy na lewej
mozoli się główną nawą
by złozyć koszyk wiekowych cierpień
na wiekowym ołtarzu.
-Rosa- 19.10.2003
http://niusy.onet.pl/niusy.html?t=watek&group=pl.hum.poezja&tid=6262851
Justyna
In love again
Na niebie jest tyle gwiazd, że historia, a ona mówi: możesz
czytać jego listy do mnie a potem głaskać mnie aż się rozpadnę
na sto szklanych kul, w każdej inny wariant nas. W jednej z nich
mówimy do siebie jak anioły, seriami błysków, w innej masz
duże ciemne mieszkanie i nie wiem, gdzie stoi łóżko.
Na niebie jest tyle gwiazd, a zza jej ramienia wychyna małpka
i sięga po leżące na stole daktyle. Ona mówi: daj spokój
siksom i kittensom, pojedź ze mną w głąb. Będziemy jak dzieci
zrywać sobie nawzajem strupki z poharatanych kolanek.
Ona mówi: powiedz do mnie "perełko", na próbę nowego
języka, zanim w trzeciej kuli pożre nas lijopard.
http://niusy.onet.pl/niusy.html?t=watek&group=pl.hum.poezja&tid=6202217
Anna pa,pa
Limanowa, jesień i ja
Znalazłam w lesie pierwszą rdzę (i że mnie nie opuścisz aż do śmierci).
Wrzesień zasypia w gałęziach drzew; czajki, anioły wybrały południe,
jeszcze szmer skrzydeł w uszach, jeszcze szmer i szept
(tak, aż do śmierci). Ślad rozmazanych ust na listkach,
a w listach cienie drzew.
Mówiłeś: znowu jesień kochana (oraz, że cię nie opuszczę);
motyle więdły na sukniach, a na kasztanach spała rdza. Zwijałeś
jak dywany żółte cienie topoli, pajęczyny z drzew w kłębek. Podczas snów
mówiłam "kwitnie za wzgórzem bardzo obca kraina". Zza wzgórza piszesz listy,
na listkach cień i wiatr.
http://niusy.onet.pl/niusy.html?t=watek&group=pl.hum.poezja&tid=6229180
|
|
|